- Nie jest łatwo rozmawiać o takim spotkaniu jak to z Dolcanem Ząbki. Sami nie wiemy gdzie należy szukać przyczyny tej porażki oraz skąd wahania formy. Z Pogonią Szczecin gramy dobry mecz, a tydzień później totalnie zawodzimy. Chociaż mecz był prowadzony przez nas to Dolcan strzelił dwie bramki w najmniej spodziewanym momencie – mówi Michał Glanowski.
- Później się zamurowali, a my waliliśmy głową w ten mur. Mimo tego powinniśmy spokojnie strzelić co najmniej trzy bramki. W pierwszej połowie może nie było jakiejś 100 procentowej sytuacji, ale dobre okazje mieli Rafał Niziołek, Tomasz Kazimierowicz i Patryk Tuszyński. Po przerwie mieliśmy ich co najmniej cztery. Najbardziej szkoda sytuacji Adama Orłowicza. Chociaż miał ciężką piłkę, to przed sobą pustą bramkę. Łapiemy wtedy kontakt i jeszcze walczymy, ale tak nie było. Zdarza się – tłumaczy pomocnik MKS-u.
- Dobre sytuacje miał także Kamil Nitkiewicz. Raz jakimś cudem bramkarz obronił, a drugim razem minimalnie niecelnie główkował. Sytuację miał jeszcze Grzegorz Skwara i Patryk Tuszyński, ale nic nie chciało wpaść.
Porażki wkalkulowane są jednak w ten sport. Zawodnicy MKS-u Kluczbork będą mogli się zrehabilitować w najbliższą sobotę. Zagrają na własnym boisku z Piastem Gliwice.
- Zawiedliśmy samych siebie przede wszystkim. Teraz przed nami Piast Gliwice, który jest niepokonany w tym sezonie. Nie wiem czemu z tymi teoretycznie lepszymi gramy dużo lepiej ale w tym upatrujemy nasza szanse na wygraną. Poza tym w Kluczborku jeszcze nie przegraliśmy i będziemy chcieli zrobić wszystko aby tak zostało chociaż będzie ciężko – jak w każdym meczu - kończy pomocnik MKS Kluczbork.