Marcin Mięciel: Trochę mnie poniosło

Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z 60. minuty spotkania pomiędzy Termaliką Bruk-Betem Nieciecza a ŁKS Łódź. Arbiter Marcin Szrek usunął wówczas z boiska Marcina Mięciela, który bardzo ekspresyjnie komentował decyzje sędziów. Mięciel broni się, że reklamował ewidentny błąd prowadzącego zawody, lecz jednocześnie nie uchyla się od odpowiedzialności, przyznając się do zbyt emocjonalnej reakcji na jego decyzje.

Po stracie przez łodzian drugiej bramki, którą strzelił Łukasz Cichos, na murawie zrobiło się niezwykle nerwowo. W środkowej strefie boiska trwała ostra przepychanka zawodników obu drużyn i zażarta dyskusja łodzian z arbitrem Marcinem Szrekiem, który najpierw ukarał żółtą kartką Dariusza Kłusa a następnie wyrzucił z boiska Marcina Mięciela. Sam napastnik wyraźnie dał się ponieść emocjom, bowiem schodząc do tunelu rzucił jeszcze kilka zdań do arbitra technicznego. Tymczasem jeszcze w pierwszej połowie był niekwestionowanym bohaterem, który popisał się rzadkim wyczynem, strzelając rywalowi dwie bramki w odstępie niespełna dwudziestu sekund.

Szybko jednak został antybohaterem spotkania. Jak się okazuje, Mięciel zgłaszał pretensje do arbitra liniowego. - Zagrałem prostopadłą piłkę do Jakuba Koseckiego. Zawodnik z Niecieczy dostał w rękę i uważam, że powinien zostać ukarany czerwoną kartką i rzut wolny dla nas. Tymczasem z tego poszła wrzutka i straciliśmy bramkę - tłumaczył w rozmowie z naszym portalem Mięciel. Snajper ŁKS przyznaje jednak, że w końcu nerwy mu puściły i jego reakcja była wysoce niesportowa. - Reklamowałem tę sytuację u arbitra. Wiadomo to były nerwy, poniosło mnie i powiedziałem dwa słowa za dużo. Gdyby z tego nie padła bramka, to pewnie ta sytuacja potoczyłaby się zupełnie inaczej - przyznaje strzelec dwóch bramek dla ŁKS.

Ostatecznie Mięcielowi się upiekło, bowiem jego zachowanie nie miało wpływu na wynik. Termalica atakowała, ale łodzianie obronili przewagę. Sam napastnik strzelając dwie bramki, walnie przyczynił się do wygranej ŁKS. - Dostałem dwie dobre piłki. Najpierw od Bartka Romańczuka, drugą z rzutu wolnego i strzeliłem dwie bramki. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ drugi raz wygraliśmy grając w dziesiątkę. Widać, że drzemie w nas duży potencjał - ocenia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mięciel.

Napastnik ŁKS twierdzi również, że do ofensywnej gry w Niecieczy nie zmusiła łódzkich piłkarzy kolejna wygrana Podbeskidzia Bielsko-Biała. - My się sami mobilizujemy, staramy się nie patrzeć na innych. Rywalizacja w czołówce tabeli jest duża ale my patrzymy na siebie i wygraliśmy kolejny mecz z rzędu - kwituje Mięciel.

Źródło artykułu: