Hop - Bęc po 12. kolejce I ligi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Mimo sporych problemów całkiem nieźle w rozgrywkach ligowych radzi sobie Odra Wodzisław Śląski. Trzy punkty ŁKS-owi zapewnił Marcin Mięciel, który... otrzymał także czerwoną kartkę. Warta Poznań ma nowego trenera, a Pogoń Szczecin cały czas prezentuje się fatalnie.

W tym artykule dowiesz się o:

HOP

Odra Wodzisław Śląski: Odra ma spore problemy finansowe. Dla nikogo nie jest to żadna nowość. Piłkarzom zdarza się nie pojawiać na treningu, są problemy z pieniędzmi dla zawodników. Odra jest zadłużona i swoje długi musi spłacać. Nie wiadomo, czy klub przetrwa. Wydawać by się więc mogło, że wodzisławianie będą się plasować na jednych z ostatnich miejsc w tabeli. Nic bardziej mylnego. W ostatniej kolejce zawodnicy Odry pokonali GKS Katowice. W tabeli wodzisławianie są na 9. miejscu i mają 17 punktów. Za nimi są między innymi takie firmy jak Pogoń Szczecin czy wspominana Gieksa. Pieniądze nie grają.

Adam Cieśliński: Podbeskidzie Bielsko-Biała pokonało 2:0 Wartę Poznań. Zwycięstwo Góralom zapewnił Adam Cieśliński, który w tym pojedynku dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Obydwa gole zdobył on w pierwszej połowie spotkania. Mógł ustrzelić nawet klasycznego hat-tricka, lecz nie wykorzystał rzutu karnego. Nie zmienia to jednak faktu, że Cieśliński został bohaterem spotkania. Sam zawodnik na swoim koncie ma już dziewięć goli i w klasyfikacji strzelców jest drugi. Lepszy tylko Charles Uchenna Nwaogu z Floty Świnoujście, który ma dziesięć trafień.

Marcin Mięciel: Długo się zastanawialiśmy, czy docenić "Miętowego". ŁKS wywalczył w Niecieczy trzy punkty. Zapewnił je łodzianom Marcin Mięciel, choć równie dobrze mógł zostać także antybohaterem spotkania. Wszystko przez sytuację z 60. minuty, kiedy to za krytykę decyzji arbitra Marcina Szreka został usunięty z boiska. Najpierw o tym, jak padły bramki, bo takie coś zdarza się rzadko. W ostatniej minucie pierwszej części gry fatalny błąd popełnił bramkarz klubu z Niecieczy, który dał się uprzedzić Mięcielowi w walce o górną piłkę. Doświadczony snajper musnął piłkę głową zanim golkiper zdołał ją dosięgnąć i dał łodzianom ponowne prowadzenie. Prawdziwy szok wszyscy zgromadzeni na stadionie przeżyli po niespełna 20 sekundach. Mięciel urwał się obrońcom i potężnym strzałem z narożnika pola karnego dobił rywali! I to za Mięciela należy docenić, bo to głównie jego gole zapewniły Rycerzom wiosny trzy punkty. Jest jednak jeszcze druga strona medalu. W 59. minucie Termalica zdobyła gola. Piłkarze ŁKS protestowali przeciwko decyzji arbitra, który zdecydował się kontynuować akcję, po której padł gol dla Termaliki, mimo że goście zgłaszali zagranie ręką u jednego z rywali. Najpierw żółty kartonik otrzymał Dariusz Kłus. Nerwy puściły całkowicie Mięcielowi i sędzia Marcin Szrek odesłał go do szatni. - Reklamowałem tę sytuację u arbitra. Wiadomo to były nerwy, poniosło mnie i powiedziałem dwa słowa za dużo - wyjaśniał po meczu "Miętowy". Złego zachowania nie pochwalamy, gole doceniamy.

BĘC

MKS Kluczbork: Na starcie sezonu drużyna z Opolszczyzny przez pierwszoligowe rozgrywki szła jak burza. Ostatnio jednak podopieczni trenera Grzegorza Kowalskiego złapali zadyszkę. Najpierw przegrali z outsiderem z Ząbek, a w ostatniej kolejce nieco na własne życzenie ulegli drużynie Piasta Gliwice. Zawodnicy MKS-u muszą jak najszybciej przebudzić się z letargu i zacząć punktować, bo nad strefą spadkową mają już tylko trzy oczka przewagi.

Maciej Stolarczyk: Miał, jak mówił "zwycięską wizję Pogoni", jednak Portowcy przegrywają mecz za meczem. Dużo przed startem ligi mówiło się, że szczeciński klub będzie walczył o awans, jednak teraz sytuacja w tabeli jest na tyle beznadziejna, że szczecinianom bliżej do bronienia się przed spadkiem niż do walki o przepustkę do ekstraklasy. Portowcy mają w lidze największy budżet, znanych i cenionych piłkarzy, a wygrywać nie potrafią. Jeżeli to ma być zwycięska wizja Pogoni, to współczujemy jej kibicom. Tych zwycięstw jakoś nie ma...

Marek Czerniawski: Marek Czerniawski nie jest już trenerem Warty. Zarząd klubu stracił cierpliwość do szkoleniowca i w reakcji na bardzo słabe wyniki postanowił zatrudnić nowego opiekuna. Czerniawski mógł liczyć się z utratą posady już latem. Runda wiosenna w wykonaniu poznaniaków była bowiem mizerna i do samego końca przy Drodze Dębińskiej walczono o utrzymanie. Zarząd postanowił jednak dać szansę trenerowi i pozostawił go na stanowisku. Sam szkoleniowiec dostał wolną rękę w dokonywaniu transferów i zrobił prawdziwą rewolucję w składzie. Pozbył się wielu zawodników, ściągając w ich miejsce graczy, których sam wypatrzył. Efekty nie były zadowalające. Często zdarzało się również, że szkoleniowiec oceniał spotkania inaczej niż obserwatorzy. Niemal po każdym meczu z jego ust można było usłyszeć, iż wynik jest nieadekwatny do gry jego podopiecznych. Te słowa często były wyolbrzymieniem, bo o postawie Warty w przekroju rundy jesiennej nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. - Dokonano po prostu rozliczenia sportowego i władze klubu nie widziały możliwości dalszej współpracy z trenerem Czerniawskim - powiedział rzecznik prasowy Warty, Hubert Niedzielski.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)