Nieważny styl, ważne są punkty - relacja z meczu Arka Gdynia - GKS Bełchatów

Po raz kolejny Arka odniosła zwycięstwo w Gdyni, a spotkanie tradycyjnie rozstrzygnęło się po stałym fragmencie gry. Trafienie Mirko Ivanovskiego było jego debiutanckim w polskiej lidze i dzięki temu przerwał on trwającą ponad 300 minut indolencje strzelecką żółto-niebieskich. Jednocześnie było to jubileuszowe - setne zwycięstwo Arki w Ekstraklasie.

W całym meczu piłkarze Pasieki nie potwierdzili jego zapowiedzi z konferencji prasowej o ofensywnej grze. Był to kolejny nudny i bezbarwny mecz w wykonaniu gospodarzy i stylem przypominał poprzednie spotkanie w Gdyni przeciwko warszawskiej Polonii. Również goście z Bełchatowa nie pokazali nic szczególnego. Zawiodły zwłaszcza ich "gwiazdy": Dawid Nowak, Maciej Małkowski czy wprowadzony po przerwie Marcin Żewłakow.

W spotkaniu niewiele było składnych, szybkich akcji, a celne strzały można było policzyć na palcach jednej ręki. W pierwszej połowie w pamięci znudzonych i zmarzniętych kibiców zapadnie głównie indywidualna akcja Denisa Glaviny z 25 minuty, który zszedł do środka i sprzed pola karnego próbował zaskoczyć Łukasza Sapelę, ale chybił minimalnie obok słupka. W 35 minucie doszło do nieprzyjemnego zderzenia pomiędzy właśnie Glaviną, a Marcusem da Silvą, w wyniku którego ten pierwszy na noszach opuścił boisko. Kontuzja jest bardzo poważna - zachodzi podejrzenie pęknięcia bądź złamania kości jarzmowej. W jego miejsce na lewym skrzydle pojawił się Tadas Labukas ale nie pokazał niczego godnego uwagi.

W gronie Arkowców bardzo słabo spisywał się Mirko Ivanovski, który według szkoleniowca gospodarzy jest napastnikiem numer jeden. Macedończyk zrehabilitował się za marną grę w 41 minucie, kiedy po dośrodkowaniu Filipa Burkhardta z rzutu rożnego i błędzie Sapeli, głową skierował futbolówkę do bramki, mimo rozpaczliwej interwencji na linii bramkowej kapitana Torfiorzy Jacka Popka. W doliczonym czasie pierwszej części wynik podwyższyć mógł Ivanovski, ale będąc sam przed bramką gości uderzył wysoko nad poprzeczką. W dodatku sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Ostatnia sytuacja była kwintesencją gry obu drużyn.

Po przerwie zdecydowanie do ataku ruszyli bełchatowianie i już w 50 minucie mogli doprowadzić do wyrównania. Po zagraniu Grzegorza Kuświka w polu karnym Arki powstało ogromne zamieszanie: piłkę próbowali złapać lub wybić zarówno Witkowski jak i Marciano Bruma oraz Ante Rozić, a przeszkadzał im w tym David Nowak, ale skończyło się tylko na poprzeczce i strachu dla gdynian. W drugiej połowie gra była nieco szybsza i składniejsza. Najlepszą okazje na gola i wyrównanie zawodnicy GKS-u zmarnowali w 81 minucie, kiedy to po dalekim crossie Kamila Poźniaka ze środka boiska, sam na sam z bramkarzem Arki popędził Nowak, ale już w polu karnym został ofiarnie powstrzymany przez parę stoperów gospodarzy. Był to 7 mecz z rzędu Arki bez porażki w Gdyni. Seria została zapoczątkowana w ubiegłym sezonie zwycięstwem 2:1 nad ... GKS-em Bełchatów!

Arka Gdynia - GKS Bełchatów 1:0 (1:0)

0:1 - Ivanovski 41'

Składy:

Arka Gdynia: Witkowski - Bruma, Szmatiuk, Rozić, Noll, Wilczyński, Budziński (61' Zawistowski), Burkhardt, Płotka, Glavina (35' Labukas), Ivanovski (88' Siemaszko).

GKS Bełchatów: Sapela - Fonfara, Lacić, Drzymont, Popek, Da Silva, Gol, Baran (69' Poźniak), Kuświk (57' Żewłakow), Małkowski (77' White), Nowak.

Żółte kartki: Płotka, Budziński, Noll (Arka) oraz Fonfara (PGE GKS).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 3 tys. ( ok. 50 z GKS-u).

Oceny drużyn:

Arka Gdynia: 2,5 - Gospodarze w dalszym ciągu imponują żelazną defensywą, którą zaszczepił w drużynie wychowany na niemieckich wzorach trener Dariusz Pasieka. Niestety odbija się to kosztem atrakcyjności spotkań i liczby strzelanych bramek. W futbolu liczą się tylko wygrani. Stąd mały plusik za gola i zwycięstwo.

GKS Bełchatów: 2,0 - Torfiorze z Bełchatowa totalnie rozczarowali. Zagrali agresywnie ale bojaźliwie i defensywnie. To nie był ten zespół, który w lidze zajmował 5 pozycję. Być może przeszkadzała im sztuczna nawierzchnia Narodowego Stadionu Rugby, która jest "wolniejsza" od naturalnej? Słabo zagrali zwłaszcza kluczowi zawodnicy, a bramkarz Sapela nie ustrzegł się błędu przy straconej bramce.

Źródło artykułu: