Podczas meczu Łódzkiego Klubu Sportowego z Termalicą Bruk-Bet Niecziecza, Marcin Mięciel najpierw zdobył dwa gole i został bohaterem spotkania, jednak chwilę później zwyzywał arbitra, pana Marcina Szreka i musiał przedwcześnie opuścić boisko.
- Nie powinienem się tak zachować, ponieważ wiem, że osłabiłem swój zespół. Na szczęście chłopaki utrzymali wynik, a w kolejnych meczach poradzą sobie i beze mnie - mówił sam winowajca.
No i rzeczywiście sobie radzą. W czwartek ŁKS pokonał 2:0 Odrę Wodzisław, a oba gole zdobył pod nieobecność Mięciela Jakub Kosecki. Okazało się jednak, że wicelider klasyfikacji strzelców I ligi jeszcze swojego zachowania w pełni nie odpokutował. Wydział Gier i Dyscypliny zdecydował bowiem, że za takie przewinienie Mięciel będzie musiał pauzować aż 2 mecze, więc nie wybiegnie on na boisko również w Katowicach.
W ligowej potyczce z GKS-em łodzianie znów będą musieli szukać wariantów zastępczych, jednak w takiej sytuacji, paradoksalnie, mogą się zwiększyć szanse zespołu trenera Andrzeja Pyrdoła w Pucharze Polski. W najbliższy wtorek, w meczu 1/8 finału tych rozgrywek, ŁKS podejmie na własnym stadionie Lechię Gdańsk. W normalnej sytuacji Mięciel na pewno otrzymałby wtedy wolne, jednak skoro w spotkaniu ligowym i tak nie zagra, to wystąpi przeciw Lechii.
- Marcin dostanie szansę gry w Pucharze Polski, choć raczej nie w pełnym wymiarze czasu. Najważniejsza dla nas jest liga i awans do ekstraklasy, jednak skoro nasz najlepszy strzelec ma dwa weekendy wolne od spotkań w I lidze, zagra przeciwko Lechii, aby nie wypaść z rytmu meczowego - powiedział Pyrdoł.
W najbliższym meczu ligowym łodzian w Katowicach, do drużyny wróci Dariusz Kłus, który w tej samej sytuacji co Mięciel, otrzymał żółtą kartkę, a była to jego czwarta indywidualna kara w sezonie, w związku z czym opuścił on pojedynek z Odrą Wodzisław.