W drużynie Ruchu przewidywany do gry w pierwszej "jedenastce" był Andrej Komac, jednak Waldemar Fornalik postanowił posadzić go na ławce rezerwowych. Marek Bajor w porównaniu do meczu z Lechem Poznań dokonał dwóch zmian. Sergio Reina zastąpił Csabę Horvatha, a Arkadiusz Woźniak pojawił się w miejsce Mouhamadou Traore.
Pierwsze 15 minut odbyło się bez groźnych sytuacji pod obiema bramkami. Tuż po upływie kwadransa bardzo dużo miejsca przed polem karnym miał Michał Pulkowski. Nikt go nie atakował, więc zdecydował się na strzał, który zatrzymał się dopiero na słupku.
Kolejne minuty były ciekawe, ale sytuacji do zdobycia bramki było jak na lekarstwo. Dopiero w 27. minucie zagotowało się w polu karnym gości. Mateusz Bartczak przymierzył z 20. metrów. Piłka odbiła się od słupka, pleców Matko Perdijica i dopadł do niej Dawid Plizga. Zawodnik Zagłębia uderzył wprost w golkipera Niebieskich.
Do końca pierwszej połowy groźniej atakowali dwukrotni mistrzowie Polski. Najpierw niecelnie z rzutu wolnego przymierzył Plizga, po chwili ten sam gracz uderzył już celnie, jednak za słabo, żeby pokonać golkipera Ruchu.
Z każdą minutą rozkręcał się Szymon Pawłowski, z którym gracze Niebieskich mieli ogromne problemy. Raz po raz wkręcał w ziemię swoich rywali. Oddawał także groźne strzały. Ostatecznie do przerwy goli nie było.
Tuż po zmianie stron w dobrej sytuacji znalazł się Przemysław Kocot. Nie zachował się jak typowy napastnik, ale jak obrońca i zamiast uderzyć w światło bramki to wyekspediował piłkę wysoko nad bramką rywali. Miedziowi dalej atakowali i tworzyli kolejne sytuacje. Aktywny Pawłowski dośrodkował na głowę Woźniaka, którego strzał obronił Perdijić.
Pięć minut później Woźniak ruszył prawą flanką i zamiast strzelać (miał przed sobą tylko bramkarza), to wolał podać do kolegi z drużyny i skończyło się tylko na rzucie rożnym. Minęła chwila i już sunął kolejny atak miejscowych. Woźniak odegrał Plizdze, a jego strzał nie trafił w światło bramki. Podobnie było w 65. minucie, kiedy Mateusz Bartczak przymierzył zza pola karnego.
Waldemar Fornalik zdecydował się wpuścić na boisko Komaca. 180 sekund Słoweniec później ładnie pociągnął środkiem boiska, zagrał do Macieja Sadlika i jego strzał z trudem obronił Bojan Isailović. W końcówce meczu Zagłębie zawzięcie atakowało bramkę Ruchu. Idealną okazję miał Dawid Plizga, lecz spudłował po strzale z rzutu wolnego.
Na Dialog Arena gole nie padły, ale piłkarze pozostawili po sobie dobre wrażenie. - To chyba sprawiedliwy remis - mówił po spotkaniu dla SportoweFakty.pl Maciej Sadlok z Ruchu Chorzów. Marek Bajor dodawał: - Uważam, że wynik nie krzywdzi żadnego zespołu. Liczyliśmy dzisiaj na komplet punktów, chcieliśmy wygrać. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu słaba.
KGHM Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów 0:0
Zagłębie: Isailović - Rymaniak, Stasiak, Reina, Kocot, Mateusz Bartczak, Dąbrowski, Kędziora (87' Osmanagić), Woźniak, Plizga, Pawłowski.
Ruch Chorzów: Perdijić - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok, Grzyb (90' Zając), Pulkowski (88' Lisowski), Malinowski, Straka (65' Komac), Janoszka, Jankowski.
Żółte kartki: Rymaniak (Zagłębie) oraz Straka (Ruch).
Sędzia: Paweł Raczkowski.
Widzów: 8568.
Ocena drużyny KGHM Zagłębia Lubin - 4,0. Chociaż Miedziowi nie wygrali, to grali bardzo ofensywnie i ich akcje mogły się podobać.
Ocena drużyny Ruchu Chorzów - 3,5. W pierwszej połowie Niebiescy grali lepiej niż w drugiej części spotkania. Nie dali sobie jednak wbić ani jednej bramki.