- Nie było to dla nas łatwe spotkanie, ale w pierwszej lidze nie ma łatwych meczów. Tutaj dominuje walka i nie inaczej było tym razem. Cieszy przede wszystkim to, że pokazaliśmy charakter i wygraliśmy na trudnym terenie. Przeciwnik ma bardzo silny zespół i wysoko zawiesił nam poprzeczkę, ale udało nam się sprostać zadaniu i trzy punkty jadą do Nowego Sącza - nie ukrywał radości golkiper Sandecji.
Choć w meczu z Gieksą Marek Kozioł musiał dwukrotnie wyciągać piłkę z siatki po strzałach Janusza Dziedzica i Przemysława Pitrego i tak mógł występ zaliczyć do udanych. Był silnym punktem nowosądeczan i w wojnie psychologicznej w ostatnich minutach meczu nie dał się zaskoczyć.
- Jechaliśmy do Katowic z nastawieniem gry o komplet punktów. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężki mecz, bo GKS potrzebuje punktów i to pokazało boisko. Gospodarze dwa razy wychodzili na prowadzenie, ale my umieliśmy umiejętnie na te akcje odpowiadać. To zwycięstwo pozwoli nam z jeszcze większą wiarą w siebie podejść do meczów z Podbeskidziem i ŁKS-em - uważa bramkarz nowosądeczan.
Drużyna z Małopolski przy Bukowej nie została przyjęta zbyt ciepło. W dodatku ogłuszający doping fanów Gieksy wydzierający się spod blaszoka nie pozwolił zawodnikom Sandecji na spokojną komunikację.
- Kibice GKS-u stworzyli świetną atmosferę na trybunach. Doping był ogłuszający i porozumiewać mogliśmy się tylko, kiedy kibice momentami milkli. W dodatku nie zostaliśmy przez fanów gospodarzy przyjęci zbyt miło, ale myślę, że swoją grą pokazaliśmy, że jesteśmy dobrą drużyną i należy nam się szacunek. Nasi fani w Nowym Sączu też potrafią stworzyć świetną atmosferę i wierzę, że z ich pomocą wygramy kolejne mecze kluczowe dla naszej pozycji w tabeli na półmetku sezonu - przekonuje Kozioł.