Artur Długosz: Można powiedzieć, że chyba nie jesteś ulubieńcem trenera Oresta Lenczyka.
Waldemar Sobota: Czy ulubieńcem... Wiadomo, za trenera Lenczyka nie grałem zbyt wiele. Jednak było we wtorek widać, że jak wszedłem na boisko to przez 20 czy 25 minut kopałem się po czole. Taka jest prawda, muszę to przyznać. Jestem na siebie zły. Mimo tego, że strzeliłem bramkę to nie zaliczam tego występu do udanych.
Tak właściwie to na jakiej pozycji teraz grasz?
- Gdy wchodziłem na boisko to grałem za Łukaszem Gikiewiczem. Miałem grać takiego podwieszonego zawodnika. To mi kompletnie nie wychodziło we wtorek. Dlatego między innymi nie jestem zadowolony z tego meczu. Gdy trener cofnął mnie na lewą pomoc to myślę, że wyglądało to już lepiej, ale mimo wszystko, tak jak już powiedziałem - tego występu do udanych na pewno nie zaliczę.
Reprezentacja reprezentacją, ale tobie chyba ona akurat nie pomaga. Zawsze jedziesz na kadrę wtedy, kiedy jest okazja popracować w klubie razem z drużyną, trenerem.
- To nie jest moja wina, że akurat wtedy zostałem powołany na reprezentację. Myślę, że to jest zaszczyt i gdy jest taka okazja, gdy zostaję powołany to trzeba z tego skorzystać. Ja nie ponoszę za to winy, że nie pojechałem z drużyną Śląska Wrocław do Czech na ten obóz. To była po prostu kadra, trzeba tam jechać, trzeba ją odbyć. Tak chciał trener Zamilski. To jest wyższa siła i trzeba z tego skorzystać.
Strzeliłeś drugą bramkę dla Śląska, ale oba te gole chyba nie przysporzyły ci dużo radości.
- Dokładnie tak. Najlepiej, gdy się strzela bramki w meczach wygranych, w remisowych już trochę mniej cieszą. Za gole w meczach wygranych byłbym z siebie zadowolony. Strzeliłem drugiego gola, drugiego w meczu przegranym. Cóż, teraz derby, kibice śpiewali, że to rzecz święta. Nie tylko rzecz święta, ale z punktu naszego widzenia, przez wzgląd na to, jakie mamy miejsce w tabeli, musimy zacząć gromadzić te punkty.
Sam nawiązałeś do tematu derbów. Derby to dla kibiców rzecz święta, dla was chyba też, bo pewnie dodatkowo się mobilizujecie. Przydałoby się wam w końcu zwycięstwo.
- Myślę, że w meczach które rozgrywamy kibice doceniają to, że dajemy z siebie wszystko. Chyba musimy zacząć do kościoła chodzić i się modlić, bo rozgrywamy dobre zawody, a wszystko ostatnio przegrywamy lub remisujemy.
Martwią zwłaszcza te braki zwycięstw u siebie, prawda?
- Na pewno. Ja jestem tego zdania, że gdy wygramy mecz to wtedy wszystko się zazębi i wskoczymy na właściwy tor, i wtedy już pójdzie. Ta gra nie wygląda najgorzej. To widać chyba gołym okiem dla każdego kibica.
Przeciwko Legii zagraliście można powiedzieć rezerwowym składem. To był chyba jeden z najlepszych waszych meczów w tym sezonie.
- Czy rezerwowym czy nie rezerwowym. Trener uznał, że ta jedenastka jest najbardziej odpowiednia na ten mecz. Nie wiem czy to był skład rezerwowym czy może takim wyjdziemy w rozgrywkach ligowych. Nie wiem, nie mam kompletnie pojęcia co trener zrobi. O składzie dowiadujemy się dopiero chwilę przed meczem. Zobaczymy więc, kto wie. Może zawodnicy, którzy wystąpili przeciwko Legii zagrają także od początku w derbach.
Przeciwko Legii stworzyliście kilka sytuacji, w tych poprzednich spotkaniach też mieliście okazje. Ta piłka nie wpada jednak do bramki przeciwnika. Można to zrzucić na brak szczęścia czy potrzeba wam indywidualnych treningów jak trafić do bramki z kilku metrów, bo takich okazji nie wykorzystujecie.
- Skuteczność już od początku sezonu jest bolączką. Mamy w meczu zawsze kilka sytuacji, które powinniśmy strzelić, ale jednak te bramki nie padają. Najgorsze jest to, że jak zdobędziemy gola to przeciwnik zawsze dołoży dwa albo więcej. Jak zdobędziemy dwie bramki to rywal też dwie i remisujemy spotkania. Gdy bramek nie strzelamy to gramy na zero z tyłu. To jest właściwie niewytłumaczalne. Trzeba to poprawić.
Ciężko schodzi się chyba do szatni po meczu, może nie tyle po tym z Legią, ale po takich, gdzie nie ma zwycięstw. Na pewno głowy spuszczone...
- Musimy się wzajemnie mobilizować. To są dla nas trudne chwile i wiemy, że gdy wygrywamy to to wszystko ruszy, zazębi się i będziemy piąć się w górę. Teraz niestety jest tak, że musimy się wzajemnie wspierać i każdy musi drugiego mobilizować do tej pierwszej wygranej. Później, dalej myślę, że już pójdzie.
Najlepszą chyba okazją do przełamania tego wszystkiego będzie zwycięstwo w derbach. Już czujecie w kościach, że niebawem spotkanie z KGHM Zagłębiem Lubin i trzeba dać z siebie wszystko?
- Przede wszystkim myśleliśmy o tym meczu pucharowym. Bylibyśmy bardziej podbudowani zwycięstwem w pucharze i na pewno by nas ono poniosło do wygranej z Zagłębiem. Teraz już musimy się skupić na meczu z zespołem z Lubina. Musimy, nie ma innej opcji. Musimy zacząć wygrywać.
Rozmawiacie w szatni o waszej sytuacji w tabeli?
- Na pewno wiemy, że jesteśmy w ciężkim położeniu. Jeszcze jest dużo kolejek do rozegrania i tak jak mówiłem - gry wygramy jakiś mecz to to się zazębi. Wierzę w to mocno, że wskoczymy na właściwy tor.