Łukasz Surma: Liga nie wraca do "normalności"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Rozstrzygnięcia 10. kolejki ekstraklasy pozwalałaby stwierdzić, że liga wraca do normalności znanej z poprzednich sezonów. W ten sam weekend przegrały wszystkie drużyny zajmujące aktualnie miejsca na podium, a w dwóch przypadkach poniosły porażki z rąk "wielkich" tej ligi: Legii Warszawa i Wisły Kraków.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojskowi pokonali aż 4:1 wicelidera tabeli, Koronę Kielce na jej terenie. Biała Gwiazda z kolei przerwała zwycięską serią 3. drużyny ekstraklasy, Lechii Gdańsk, ogrywając ją przy Reymonta 22 aż 5:2. Dodatkowo lider, Jagiellonia Białystok poległ na terenie Widzewa Łódź.

Z tezą o powrocie starej hierarchii w ekstraklasie nie zgadza się kapitan Lechii, Łukasz Surma. - Powiem tak: przyjeżdżając wielokrotnie na Reymonta z Legią Warszawa nie miałem tylu sytuacji, co teraz z Lechią. Nie sądzę zatem, że liga wraca do "normalności". Będziemy dalej chcieli być czarnym koniem rozgrywek - mówi 33-letni pomocnik.

Biało-zieloni przegrali z Wisłą aż 2:5, ale przy odrobinie szczęścia, to oni powinni w tak wysokich rozmiarach pokonać wicemistrzów Polski. Surma twierdzi, że dla jego drużyny to tylko wypadek przy pracy i Lechia dalej gra o najwyższe cele. - Na Wiśle taką przewagę trzeba wykorzystać i "skończyć" przeciwnika. Nawet po stracie bramek mieliśmy dodatkowe szanse. Wydaje mi się, że to za wysoka porażka w stosunku do tego, co pokazaliśmy. Nie załamujemy się. Zawsze kiedy jest taka seria i przegrywa się nie 1:2, a 2:5, to można mówić o zejściu na ziemię, ale nie sądzę, żebyśmy mieli spuszczone głowy - przekonuje kapitan Lechii.

Surma to wychowanek Wisły, więc ostatnia wizyta w Krakowie była dla niego szczególna. Jego losy potoczyły się tak, że ze względu na konflikt z władzami klubu, opuścił Reymonta wiosną 1998 roku, tuż po tym, jak w Białą Gwiazdę zainwestowała Tele-Fonika. Jego zdaniem drużyna budowana pod Wawelem przez Roberta Maaskanta nie może być w tej chwili postrachem ligi: - Ja będę zawsze wspominał Wisłę Henryka Kasperczaka, z którą miałem okazję się zmierzyć i tej Wiśle na pewno dużo brakuje do tamtej drużyny. To była Wisła idealna, chyba najlepsza w historii. Pamiętam, że wygrywałem z Legią w lidze wszystkie mecze, ale na Reymonta przegrywaliśmy i ten jeden mecz decydował o tym, kto wygra mistrzostwo. Dlatego jeśli miałbym wyznaczyć jakiś wzór Wiśle, o są to lata 2002-2005 i tej drużynie jeszcze dużo brakuje.

Surma cieszy się, że na "stare lata" doczekał się spotkań polskiej ekstraklasy na nowoczesnych obiektach. Jest pierwszym wychowankiem Białej Gwiazdy (wespół z innym lechistą, Pawłem Nowakiem), który zagrał na jej nowym stadionie. - Cieszę się, że zdrowie pozwala i mogę grać na takich obiektach. Pamiętam jak na Wiśle były jeszcze ta zakola, ludzie siedzieli na ziemi, brali gazetki, żeby na nich usiąść. Takie obiekty to super sprawa dla polskiej piłki. Ale w Gdańsku też będzie pięknie - uśmiecha się i dodaje: - To jest motywacja dla nas wszystkich - starszych piłkarzy. Aż chce się grać. Mecz wygląda inaczej, widowisko inaczej smakuje.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)