Po raz ostatni poprowadził Pasy w środowym meczu 1/8 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań. Cracovia przegrała 1:4, ale nie to zadecydowało o zwolnieniu szkoleniowca. Prezes Janusz Filipiak poinformował go o tym już przed pierwszym gwizdkiem. Wiedziała o tym też cała drużyna.
- Dałem wszystko to, co potrafiłem. W każdej sekundzie mojej przygody z Cracovią myślałem o tym, żeby było lepiej. Nie to miejsce, nie ten czas. Strasznie mi przykro... Trafiłem do klubu, który jest czymś więcej, niż tylko klubem dla historii polskiej piłki. Ma kapitalny stadion i żywiołowych kibiców. Nie chcę wnikać w to, dlaczego nie wyszło. Zebrałem kapitalną lekcję życia z doświadczeń i współpracy z ciekawymi ludźmi, bo za takiego uważam profesora Filipiaka - za kogoś kto ma plan, kto ma żądzę wyprowadzenia klubu tam, gdzie zasługuje. Przegrałem, ale moje życie się nie kończy dzisiaj. Nie jest to na pewno miłe doświadczenie, ale porażki nas czegoś uczą i mam nadzieję, że mnie też nauczy - mówił na konferencji pomeczowej.
Zapytany o przyczyny niepowodzenia w klubie z Kałuży 1, Ulatowski zapomniał się i dalej mówił, jakby był trenerem drużyny: - Ciężko mówić o czymś więcej, skoro jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli, a do Polonii Bytom tracimy 6 punktów. Na szczęście mecz z nimi jeszcze jest przed nami. Muszę się zastanowić nad tym wszystkim...Jeżeli pracuje się codziennie z piłkarzami, podchodzi się zbyt emocjonalnie i czasami nie widzi się niedoskonałości. Chce się być jak najlepszym, jak najbardziej zaangażowanym, a pewne rzeczy unikają. Na pewno będę o tym bardzo dużo myślał, bo zawaliłem... Poniosłem porażkę.
Na razie jego obowiązki tymczasowo przejął trener zespołu występującego w Młodej Ekstraklasie, Marcin Sadko. Władze klubu niezbyt śpiesznie szukają nowego szkoleniowca. Wymienia się w tym kontekście Wojciecha Stawowego, Andrzeja Lesiaka czy Czesława Michniewicza. Ulatowski ma jedną radę dla swojego następcy: - Żeby miał serce do piłkarzy i żeby w odpowiednich momentach nie bał się zareagować tak, jak powinien zareagować – po męsku. Ale każdy jest mądry, kiedy patrzy z boku i nie ponosi odpowiedzialności. Kiedy jest się w środku, to pewne rzeczy trzeba robić w trochę inny sposób.
"Ula" nie chciał publicznie wskazać swoich błędów. Nie mówił, że żałuje transferów kolejnych wymienianych przez dziennikarzy zawodników. - Porażka ma jednego ojca,. Nie powiem, że jeden, drugi, piąty, czy dziesiąty zawodnik zawalił. Tak trzeba było powiedzieć na początku, kiedy obejmowałem tę posadę i widziałem pewne rzeczy. Wierzyłem jednak strasznie w swoje umiejętności i w to, że będę potrafił wykrzesać z tych piłkarzy coś więcej, niż do tej pory. Dlatego przyszedłem do Cracovii. Nie bałem się tego, że jest to zespół, który balansował na miejscach dających utrzymanie, bądź tuż nad strefą spadkową. Cały czas wierzyłem, że będę potrafił znaleźć z piłkarzami wspólny język, że będę w stanie nauczyć ich rzeczy, których nie będziemy się wstydzić. Teraz inaczej bym to poprowadził, ale to jest doświadczenie już po fakcie.
- W każdej chwili będę mógł spojrzeć wam prosto w oczy, bo ja od siebie dałem wszystko. To była lekcja życia, z której pewnie wyciągnę wnioski - zakończył były już trener Cracovii.