Janusz Dziedzic: Chyba niektórych przerosła gra o najwyższe cele

W dziewięć minut Gieksa przegrała wygrane spotkanie z ŁKS-em Łódź. Katowicka drużyna w pierwszej połowie zdominowała lidera i schodziła do szatni z jednobramkowym prowadzeniem, by zaraz po zmianie stron w podwórkowym stylu dać sobie wbić trzy bramki.

- Trzeba skończyć z poklepywaniem się po plecach, bo to co zaprezentowaliśmy w pierwszych minutach drugiej połowy to profanacja. Nie mogę uwierzyć, że kolejny mecz przegrywamy w tak frajerski sposób i w to, jak się ma nasza pozycja w tabeli w porównaniu do ŁKS-u. W pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepsi, a znowu przegraliśmy wygrany mecz - irytował się po końcowym gwizdku sędziego Janusz Dziedzic.

Strzelec jedynej bramki dla Gieksy w tym spotkaniu nie szczędził gorzkich słów sobie i kolegom z drużyny. - Chyba najwyższy czas powiedzieć, że dla niektórych gra w Katowicach o najwyższe cele to jest za dużo, może ktoś się tego boi i są to dla niego za wysokie progi? Trzeba uderzyć się w pierś i zdecydowanie zweryfikować nasze cele w tym sezonie - kręci z niedowierzaniem głową pomocnik katowiczan.

Porażka z ŁKS-em sprawiła, że sytuacja śląskiej drużyny w ligowej tabeli stała się dramatyczna. GKS zajmuje trzecie miejsce od końca ligowej stawki, a w perspektywie kilka bardzo ciężkich wyjazdów. - Nudne staje się już powtarzanie, że my w każdym meczu gramy o trzy punkty, kiedy tracimy juniorskie bramki. Żadne tłumaczenia już do mnie nie trafiają i najwyższa pora coś z tym zrobić, bo zima może być gorąca - uważa rozgrywający Gieksy.

Katowiczanie w ciągu dziewięciu minut stracili trzy bramki i nie zdołali już nawiązać z łodzianami wyrównanej walki. - Brak mi słów, by opisać to, co się z nami stało. Z perspektywy boiska to wyglądało tak, jakbyśmy się przestraszyli, że możemy ten mecz wygrać. To dla mnie niepojęte! - wścieka się Dziedzic. - Nie przyszedłem tutaj, żeby grać o utrzymanie w pierwszej lidze. Ten zespół naprawdę ma potencjał i stać go na miejsce w czubie tabeli, ale każdy kolejny mecz pokazuje, że te zapowiedzi brzmią w naszych ustach jak kiepski żart - przyznaje doświadczony gracz śląskiej drużyny.

- W szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy nadal grać konsekwentnie, nie popełniać głupich błędów, jakie przydarzały nam się w poprzednich meczach, kiedy traciliśmy bramkę zaraz po tym jak obejmowaliśmy prowadzenie. Po raz kolejny założenia taktyczne zostały jednak w szatni - bezradnie rozkłada ręce zawodnik drużyny z Bukowej.

Źródło artykułu: