Adam Cieśliński: Nie lubię oglądać kolegów w akcji

Podbeskidzie Bielsko-Biała jest na najlepszej drodze do awansu do ekstraklasy. Wprawdzie już od kilku sezonów działacze bardzo chcieliby grać w najwyższej klasie rozgrywkowej, jednak dotąd zawsze czegoś brakowało. Teraz piłkarze pod wodzą Roberta Kasperczyka wygrywają prawie wszystko i pewnie zmierzają po awans.

Podbeskidzie Bielsko-Biała w obecnym sezonie zaplecza ekstraklasy spisuje się rewelacyjnie. Podopieczni trenera Roberta Kasperczyka są wiceliderem tabeli z dorobkiem 32 punktów. W swoich szeregach mają Adama Cieślińskiego, którego szkoleniowiec Górali ściągnął z KSZO Ostrowiec Św.

- Dobrze się czuję w Bielsku-Białej i staram się grać jak najlepiej dla mojego obecnego klubu. Póki co nie jest chyba z tą grą najgorzej. Obawiałem się, że podkręcona kostka wyeliminuje mnie na dłużej z gry, ale na szczęście jest już lepiej i myślę, że na najbliższy mecz z Kluczborkiem będę gotowy. Może nie od pierwszych minut, ale na ławce powinienem już usiąść - powiedział Adam Cieśliński.

Napastnik Podbeskidzia ostatni mecz z Sandecją obejrzał w telewizji, jednak jak sam podkreśla, nie lubi w ten sposób śledzić losów spotkania.

- Miałem ochotę wyłączyć odbiornik, bo nie lubię tak śledzić meczu, gdyż jest to bardzo denerwujące. Przed telewizorem nerwy są ogromne - dużo większe niż na boisku, czy nawet ławce rezerwowych. Zdecydowanie wolę śledzić wynik na internecie niż oglądać poczynania kolegów na wizji. Na szczęście Sylwek Patejuk zdobył bramkę i dał nam komplet punktów - dodał napastnik z Bielska-Białej.

Cieśliński bardzo komplementuje swojego kolegę z zespołu i doskonale zdaje sobie sprawę, że jest to groźny rywal w walce o pierwszy skład.

- Sylwek jest w bardzo dobrej dyspozycji, więc brak mojej osoby na boisku nie był dużym problemem. To dobry piłkarz i radzi sobie doskonale - zakończył.

Komentarze (0)