Marek Bajor mówił przed meczem, że może zaskoczyć składem i tak było. W podstawowym składzie zabrakło kapitana Michała Stasiak. W tej funkcji zastąpił go Szymon Pawłowski. Kibice Zagłębia przywitali obie drużyny gwizdami. Były one skierowane w kierunku lubinian, którzy przegrali derbowy pojedynek ze Śląskiem Wrocław. Fani zarzucili im brak ambicji.
Miedziowi od początku osiągnęli przewagę w posiadaniu piłki i w drugiej minucie było gorąco pod bramką łodzian. Głową strzelał Sergio Reina, ale nie sprawił Bartoszowi Kanieckiemu problemów ze złapaniem futbolówki. Chwilę później Darvydas Sernas trafił futbolówką w słupek, jednak wcześniej rozbrzmiał gwizdek sędziego oznajmujący pozycję spaloną Litwina.
W 14. minucie Dawid Plizga zdecydował się na indywidualną akcję, którą faulem zatrzymał Ben Radhia. Arbiter pokazał zawodnikowi Widzewa żółtą kartkę. Piłkę ustawił sobie sam poszkodowany i kapitalnym strzałem z 25 metrów nie dał szans Kanieckiemu na skuteczną interwencją.
O dalszej części pierwszej połowy można napisać, że… się odbyła. Na boisku wiało nudą, a pecha miał Jarosław Bieniuk. Zawodnik gości tak nieszczęśliwie sfaulował szarżującego Plizgę, że musiał opuścić boisko. - Próbowałem rozchodzić tę kontuzję, jednak się nie dało - powiedział po meczu. Zastąpił go Piotr Kuklis. Do przerwy Zagłębie prowadziło 1:0, ale grało słabo. Widzew prezentował się jeszcze gorzej.
Druga połowa miała nieco inny przebieg. Częściej przy piłce utrzymywali się goście, lecz niewiele z tego wynikało. Andrzej Kretek od razu wpuścił na boisko Damiana Radowicza. Tymczasem kibice wyciągnęli białe chusteczki i zaczęli nimi machać domagając się ustąpienia Jerzego Kozińskiego z funkcji prezesa Zagłębia.
Między 52., a 55. minutą gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. Dwukrotnie indywidualną akcją popisał się Szymon Pawłowski i zakończył swoją szarże niecelnymi, lecz groźnymi strzałami.
Widzew nie odgryzał się zupełnie. Niecelny i lekki strzał głową Piotra Grzelczaka z 58. minuty można wpisać jedynie do statystyk. Kilka minut później swoją szansę miał Kamil Wilczek. Jego mocny strzał zdołał wybić Kaniecki. Piłkarz Zagłębia chciał jeszcze dobić, lecz został uprzedzony.
W kolejnych minutach na boisku ponownie nic ciekawego nie działo się. Widzew bił głową w mur, a Zagłębie wyprowadzało nieudolne ataki. Sędzia doliczył cztery minuty i w tym czasie Widzew mógł doprowadzić do wyrównania. Mocny strzał Sernasa zatrzymał się na słupku Zagłębia. Bojan Isailović nawet nie drgnął.
- Trudno być zadowolonym po takim meczu. W pierwszej połowie nie wyszliśmy nawet z szatni. Nerwowo zareagowałem w przerwie, żeby zespół zaczął grać - powiedział po meczu Andrzej Kretek. Marek Bajor dodał: - Piłkarze zostawili serce, może umiejętności zawiodły. Cieszę się, że te trzy punkty pociągnęły nas w górę tabeli.
KGHM Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 1:0 (1:0)
1:0 - Plizga 14'
Składy:
Zagłębie: Isailović - Rymaniak, Horvath, Reina, Dinis, Mateusz Bartczak, Dąbrowski, Wilczek (76' Hanzel), Plizga (89' Osmanagić), Pawłowski, Woźniak (62' Kędziora).
Widzew Łódź: Kaniecki - Szymanek, Ukah, Bieniuk (34' Kuklis), Dudu, Radhia, Lisowski, Grzelczak (71' Ostrowski), Durić (46' Radowicz), Sernas, Robak.
Żółte kartki: Woźniak, Wilczek, Dinis (Zagłębie) oraz Radhia, Szymanek, Bieniuk, Dudu, Radowicz (Widzew).
Sędzia: Marcin Borski.
Widzów: 7520.
Ocena drużyny Zagłębia Lubin - 2,5. Chociaż Miedziowi wygrali, to jednak zaprezentowali się słabo. Notę podnosi piękna bramka Plizgi.
Ocena drużyny Widzewa Łódź - 1,0. Fatalnie, fatalnie, fatalnie.