- Wiem, że Leo tak powiedział, bo dokładnie to samo przekazał mi, gdy do niego zadzwoniłem po poradę. Łatwo pewne rzeczy mówić, gdy już się jest poza danym krajem i nie pracuje się już z tymi piłkarzami. Cóż, słowa Leo to prawda, ale ta prawda nie dotyczy tylko polskich piłkarzy. Czasem trzeba podnieść piłkarza na duchu, bo jeżeli ukarzesz go i pognębisz jeszcze bardziej, stracisz go na dobre. Po meczu w którym Patryk Małecki strzelił bramkę, pytano mnie dlaczego na dwa kolejne spotkania wypadł ze składu. Strzelona bramka nie oznacza automatycznie, że grasz dobre spotkanie. Zależy, co jeszcze dałeś drużynie. Ile miałeś podań, ile sprintów, ile strat - powiedział dla Dziennika Polskiego Robert Maaskant.
Trener Wisły Kraków wypowiedział się też o mediach. Holender nie unika dziennikarzy, ale także nie wykorzystuje mediów jako swojego narzędzia w pracy. - Ja nie jestem ani z tych, ani z tych. Obie strony mają zupełnie różne cele. Dziennikarze chcą, żeby gazety się im sprzedawały, my chcemy odnieść sukces z naszą drużyną. Nie widzę problemu, jeśli dziennikarze napiszą, że zagraliśmy słaby mecz. Jeśli rzeczywiście tak było. Trudne pytania? Nie ma problemu. Gorzej, jeśli media zaczynają kłamać. Owszem, dziennikarz może sobie pisać nieprawdę, ale ja z nim więcej już nie porozmawiam. Jestem dość otwartą osobą w rozmowach z prasą, ale w Holandii na trzy lata w ogóle zaprzestałem udzielania wywiadów, bo uznałem, że mam już dosyć własnej obecności w mediach - dodał.
Więcej w Dzienniku Polskim.