Obraz meczu mógł jednak wyglądać zupełnie inaczej. Już w 1. minucie gry piłka po dośrodkowaniu Michała Osińskiego spadła wprost na głowę wbiegającego w pole karne Sylwestra Patejuka. Na szczęście dla gospodarzy futbolówka odbiła się jedynie od słupka. Groźnie mogło być także kilka minut później, gdy pomocnik GKP, Adrian Łuszkiewicz na własnej połowie posłał piłkę wprost pod nogi Adama Cieślińskiego. Akcja Górali zakończyła się jednak na gorzowskich obrońcach.
Kolejną dogodną sytuację Podbeskidzie stworzyło sobie w 19. minucie. Tym razem ze stałego fragmentu gry. Rzut rożny z lewej strony wykonywał Maciej Rogalski, który posłał piłkę na dalszy słupek. Cała akcję zamykał niepilnowany Piotr Koman, jednak jego strzał głową miną światło bramki. Już po spotkaniu trener Robert Kasperczyk miał sporo zastrzeżeń co do skuteczności swoich piłkarzy. - Potwornie mi żal tych niewykorzystanych sytuacji w pierwszej połowie. Już w pierwszej minucie piłka po strzale Patejuka odbija się od wewnętrznej części słupka i nie wpada do bramki. Potem Piotrek Koman zamyka akcję i nie trafi. Szkoda - mówił szkoleniowiec Podbeskidzia.
Gospodarze próbowali odpowiedzieć na ataki rywala, jednak najpierw strzał Krzysztofa Kaczmarczyka został zablokowany, a uderzenie Łuszkiewicza pewnie wybronił Richard Zajac. W odpowiedzi strzał z kilku metrów Piotra Malinowskiego efektownie obronił golkiper GKP Jacek Skrzyński.
Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym rezultatem niżej notowani gospodarze objęli prowadzenie. Fatalny błąd Bartłomieja Koniecznego wykorzystał Emil Drozdowicz. Napastnik GKP przejął piłkę i efektownym, a co najważniejsze precyzyjnym lobem strzelił swoją ósmą bramkę w sezonie. - Zobaczyłem, że golkiper wysunięty jest trochę przed bramkę i postanowiłem strzelić z pierwszej piłki nad bramkarzem - skomentował po meczu strzelec bramki.
Po przerwie, mimo prowadzenia, to gospodarze śmielej zaatakowali bramkę rywala. W 51. minucie niecelnie z rzutu wolnego uderzał Grzegorz Wan, a kilka minut później idealną sytuację zmarnował, wprowadzony po przerwie, Radosław Mikołajczak. Zamykający akcję pomocnik GKP z kilku metrów fatalnie spudłował. W 69. minucie bliski strzelenia drugiej bramki w meczu był wspominany Drozdowicz. Przed polem karnym otrzymał podanie od Mikołajczaka, jednak jego strzał z trudem wybronił Zajac.
Goście przebudzili się dopiero w 74. minucie gry. Zza pola karnego huknął wprowadzony wcześniej Robert Demjan. Jednak piłka po jego strzale trafiła jedynie w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Skrzyńskiego. Sprawdziło się jednak stare porzekadło, że co się odwlecze to nie uciecze. Na cztery minuty przed końcem gry jeden z zawodników Podbeskidzia wyłuskał i dośrodkował piłkę z prawej strony boiska. W sporym zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się Konieczny, który zagrał do Demjana, a ten atomowym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Skrzyńskiemu.
Ostateczni mecz zakończył się podziałem punktów. Po spotkaniu wiele osób twierdziło, iż przed zdobyciem wyrównującej bramki, jeden z bielszczan faulował Łuszkiewicza. Sytuacje tą po meczu ocenił trener Krzysztof Pawlak: Tracąc bramkę na pewno będę optował za tym, że był faul. Trener gości będzie mówił, że gonie było. Tutaj jednak mogła wyjść mądrość Adriana. Niepotrzebnie wychodził i blokował tą piłkę. Może został zahaczony. Sędzi mógł, ale nie musiał tego gwizdnąć - ocenił szkoleniowiec GKP.
GKP Gorzów Wielkopolski - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (1:0)
1:0 - Drozdowicz 44'
1:1 - Demjan 86'
Składy:
GKP Gorzów Wielkopolski: Skrzyński - Andruszczak, Ganowicz, Wojciechowski, Jasiński (46' Mikołajczak), Ciach, Łuszkiewicz, Kaczmarczyk, Petrik, Wan, Drozdowicz (90+2' Ilków-Gołąb).
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Zajac - Cienciała, Broniewicz, Konieczny, Osiński, Rogalski (58' Chmiel), Łatka (58' Demjan), Koman, Malinowski (72' Kołodziej), Patejuk, Cieśliński.
Żółte kartki: Ciach, Petrik (GKP) oraz Łatka, Broniewicz, Patejuk, Konieczny (Podbeskidzie).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 300 (w tym 7 gości).