"Cele" i Vuk rozbili Górnik w puch - relacja z meczu Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze

Vuk Sotirovic do momentu, gdy przebywał na boisku był najlepszym zawodnikiem meczu Śląska z Górnikiem Zabrze. Gdy zszedł zastąpił go Piotr Celeban. WKS bezapelacyjnie rozgromił zabrzan 4:0.

Artur Długosz
Artur Długosz

Śląsk Wrocław wygrał dwa ostatnie mecze, Górnik Zabrze w dwóch ostatnich pojedynkach zwycięstwa natomiast nie odniósł. Kto był bardziej zadowolony po sobotnim pojedynku? Już po pierwszych 20. minutach stało się jasne, że będą to gospodarze sobotnich zawodów.

Od początku spotkania obydwie drużyny na plac gry wyszły bardzo zmobilizowane. Pierwszy, choć niecelny strzał w spotkaniu oddał Dariusz Sztylka. Chwilę po tym uderzeniu gospodarze mogli już objąć prowadzenie. Sebastian Nowak tak wybijał piłkę spod własnej bramki, że trafił prosto w Adama Banasia. Futbolówka odbiła się od obrońcy Górnika i trafiła do Sebastiana Mili, który strzelił w słupek.

W 8. minucie rozpoczął się dramat Trójkolorowych. Kontuzjowanego Michała Bembena zmuszony był zastąpić Michał Pazdan. Dwie minuty później zielono-biało-czerwoni zdobyli pierwszego gola. Po dośrodkowaniu Mili główkował Łukasz Gikiewicz. Z ogromnymi problemami obronił Sebastian Nowak, piłki do siatki z metra nie zdołał skierować Piotr Celeban, ale dobitka Przemysława Kaźmierczaka trafiła już do siatki. Zawodnicy Górnika cały czas nie potrafili nawet przedostać się w obręb pola karnego.

Śląsk swoją dobrą grę potwierdził w 19. minucie. Kapitalną akcję przeprowadził Waldemar Sobota, który prostopadle podał do Vuka Sotirovica. Ten w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza beniaminka ekstraklasy. W kolejnych minutach sytuacja na boisku się nie zmieniała. Piłkarze Górnika częściej byli przy piłce, lecz to Śląsk wyprowadzał zabójcze akcje.

W 31. minucie powinno być 3:0. Po podaniu od Sotirovica w doskonałej okazji znalazł się Sobota, lecz z 5 metrów trafił prosto w Nowaka. Później minimalnie niecelnie główkował Jarosław Fojut. W 36. minucie plac gry musiał opuścić kontuzjowany kapitan Górnika, Adam Banaś. A na boisku trwał koncert Śląska, a szczególnie Sotirovica. W 40. minucie ośmieszył on jednego z obrońców Górnika i odegrał do Gikiewicza, który jednak przestrzelił. Tuż przed przerwą Tadeusz Socha ładnie wrzucił wprost na głowę serbskiego napastnika WKS-u, który uderzył minimalnie obok słupka.

W drugiej połowie od początku do ataku ruszyli gospodarze. 5 metrów od bramki piłkę otrzymał Celeban, ale nie zdołał skierować jej do siatki. Parę minut później po strzale Kaźmierczaka i rykoszecie futbolówka przeleciała tuż nad poprzeczką. Zabrzanie odgryźli się dopiero w 56. minucie. Po zespołowej akcji minimalnie niecelny strzał oddał Aleksander Kwiek.

Cały czas bardzo dobrze na boisku radził sobie Sotirović, który większość akcji kończył strzałami. Trzeba przyznać, że były to uderzenia celne, lecz Nowak radził sobie między słupkami. W 64. minucie gospodarze zmarnowali kolejną doskonałą okazję. Tadeusz Socha wrzucił idealnie do Gikiewicza, ten był kompletnie niepilnowany i po jego uderzenie futbolówkę złapał bramkarz. - Nie ważne kto strzela. Ja mogę na bramkę poczekać do ostatniej kolejki w sezonie. Ważne, żeby Śląsk wygrywał i był w górze tabeli - mówił po meczu uśmiechnięty napastnik.

W 74. minucie goście mogli zdobyć kontaktowe trafienie. Kapitalne z dystansu tuż pod poprzeczkę strzelił Tomasz Zahorski, ale Marian Kelemen był czujny i świetnie wybił piłkę na korner. W 80. minucie o swoich walorach w grze głową przypomniał wszystkim Piotr Celeban. Po dośrodkowaniu z rzutu zdobył on pierwszego swojego gola w tym meczu. - Wiedzieliśmy, że Śląsk ma bardzo groźne stałe fragmenty gry, dlatego bardzo dużo czasu poświęciliśmy, aby się temu przeciwstawić. Niestety okazało się, że jeszcze widocznie za mało tego czasu mieliśmy - komentował po meczu opiekun Trójkolorowych, Adam Nawałka. Cztery minuty później "Cele" dołożył kolejne trafienie. Po dośrodkowaniu Sebastiana Mili zrobiło się gorąco w polu karnym Górnika. Najpierw Remigiusz Jezierski trafił w poprzeczkę, a Celeban z najbliższej odległości mimo trudnej sytuacji zdołał ulokować futbolówkę w siatce. - Cała drużyna zagrała bardzo słabo. Jak napastnicy, pomocnicy i obrońcy grają źle, to znaczy, że cała drużyna gra źle - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marcin Wodecki.

Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. Zwłaszcza "Cele" i Vuk zagrali jak z nut, choć cały zespół Śląska spisał się na medal. - Nie chcę powiedzieć szkoda, że aż tyle, żeby zostawić sobie dwa gole na Ruch Chorzów. Jak można odbierać zawodnikom, którzy tak bardzo chcieli dziś wygrać? - podsumował Orest Lenczyk, szkoleniowiec zielono-biało-czerwonych.

Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 4:0 (2:0)
1:0 - Kaźmierczak 10'
2:0 - Sotirović 19'
3:0 - Celeban 80'
4:0 - Celeban 84'

Składy:

Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Spahić, Sobota (77' Ćwielong), Sztylka, Kaźmierczak, Mila, Sotirović (69' Jezierski), Gikiewicz.

Górnik: Nowak - Bemben (8' Pazdan), Jop, Banaś (36' {Pietrzak), Magiera, Danch, Marciniak, Przybylski, Kwiek (64' Sikorski), Wodecki, Zahorski.

Żółte kartki: Socha (Śląsk) oraz Banaś, Przybylski, Pazdan (Górnik).

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 8000.

Oceny drużyn:

Śląsk Wrocław: 5. Do gry Śląska nie można mieć większych zastrzeżeń. Każda formacja pracowała bardzo dobrze. Jedyne co można zarzucić wrocławianom to to, że nie zdobyli większej ilości goli, choć mieli ku temu wiele okazji - gdyby wykorzystali przynajmniej jeszcze ze dwie otrzymaliby 6.

Górnik Zabrze: 1. Górnik postraszył jedynie strzałem Tomasza Zahorskiego. W obronie - czarna dziura i rozpacz. Porażka mogła być zdecydowanie wyższa. Co prawda zabrzanie utrzymywali się przy piłce, ale zupełnie nic z tego nie wynikało.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×