Im więcej pracujemy, tym więcej tracimy - rozmowa z Sebastianem Nowakiem, bramkarzem Górnika Zabrze

Broniący bramki Górnika Zabrze, Sebastian Nowak, wyjazdu do Wrocławia nie będzie wspominał zbyt przyjemnie. Mimo dobrej postawy między słupkami były gracz Ruchu Chorzów aż czterokrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki, w tym trzy razy po stałych fragmentach gry. - Każdy myśli, że podoła zadaniu i czy mi uda się tą piłkę wyłapać czy też komuś uda się ją wybić daleko. Niestety tak się nie dzieje - stwierdził w wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl po sobotnim pojedynku ze Śląskiem.

Mateusz Dębowicz: Górnik stracił cztery bramki, ale pan chyba nie może mieć do siebie pretensji po tym spotkaniu.

Sebastian Nowak: Nie wiem, jaką decyzję podejmą trenerzy co do obsady bramki w następnym meczu. Dzisiaj nie ma się czym chwalić. Straciliśmy cztery gole, jak zwykle ze stałych fragmentów gry. Po nich padły dzisiaj trzy, także jest to nasza bolączka. Na pewno nie mogę być zadowolony. Nie wiem jak wygląda statystyka celnych strzałów Śląska, ale na pewno ich przewaga była znaczna.

Na brak pracy nie mógł pan narzekać, co chwilę ktoś sprawdzał pana czujność. Przy pierwszym golu wydawało się nawet, że uratuje pan zespół.

- Za pierwszym razem udało mi się ją odbić, a potem pomógł mi Michał Pazdan. Na nasze nieszczęście ta piłka nie chciała wylecieć gdzieś dalej, poza pole karne i ta bramka tak naprawę ustawiła mecz. Śląsk mógł się lekko cofnąć. Kolejnego gole, które straciliśmy to były efekty błędów w ofensywie, niedokładnych podań i strat. Z tego szły kontry zakończone strzałami, albo wywalczeniem kluczowych stałych fragmentów gry. Musimy poprawić celność podać, zwłaszcza w środku pola, bo dzisiaj w moim odczuciu bardzo pomogło to Śląskowi wygrać tak wysoko.

Trener Nawałka mówi, że wie w czym tkwi wasz kłopot ze stałymi fragmentami, ale nic nie pomaga w wyeliminowaniu tego problemu. Ma pan jakiś pomysł jak temu zaradzić?

- No nie wiem ...Znowu będziemy dyskutować jak ogarnąć ten problem, ponieważ im więcej nad tym pracujemy tym tracimy więcej bramek. Każdy myśli, że podoła zadaniu i czy mi uda się tą piłkę wyłapać czy też komuś uda się ją wybić daleko. Niestety tak się nie dzieje. Wiedzieliśmy, że Śląsk - dzięki świetnie je egzekwującemu Sebastianowi Mili - ma groźne stałe fragmenty. Mają zawodników posiadających ten tak zwany timing, potrafiących dobrze wyskoczyć żeby zbić ją głową. We Wrocławiu na nasze nieszczęście znowu się tak stało. Na pewno czeka nas gorący tydzień jeśli chodzi o analizę tego meczu.

Nie pomogły wam też kontuzje dwóch podstawowych obrońców i dwie wymuszone zmiany jeszcze przed przerwą.

- Tak, zwłaszcza że wiadomo jak wielkie znaczenie dla naszego zespołu mają Adam Banaś i Michał Bemben. Są to bardzo doświadczeni zawodnicy, którzy potrafią zmobilizować drużynę na boisku. No niestety tak wyszło. Były to urazy mechaniczne - zobaczymy jakie będą diagnozy. Mam nadzieję, że szybko wrócą do zdrowia i pomogą nam jeszcze w tej rundzie.

W przerwie w waszej szatni musiało być gorąco, bo po zmianie stron zaczęliście grać lepiej piłką i mieliście nawet swoje okazje na zdobycie bramki.

- Tak, ale problemem było to, że szansę mieliśmy przy strzałach z dystansu. Nie potrafiliśmy wejść w pole karne i rozklepać przeciwnika. Na pewno lepiej zagraliśmy początek drugiej połowy. Byłem przekonany, że jeśli strzelimy jedną bramkę to pójdziemy za ciosem i dostaniemy wiatru w żagle. Niestety, znowu stały fragment i mieliśmy 3:0. Wtedy gra się już ciężko, bo tak liczyliśmy na bramkę kontaktową i wywalczenie chociaż jednego punktu.

Co się dzieje z Górnikiem w ostatnich meczach? Dwie porażki i remis to niezbyt dobra statystyka.

- Faktycznie spadamy w tabeli, ale to jeszcze nie jest jakaś seria, że nie potrafimy wygrać. W piątek gramy kolejny mecz i musimy szybko pozbierać się po meczu ze Śląskiem. Będziemy musieli wyjść zmotywowani na kolejne spotkanie i pokazać, że potrafimy zwyciężać, bo dzisiaj słychać już było głosy niezadowolenia. Nie uważam, że zagraliśmy mało ambitnie. Po prostu przeciwnik wykorzystał nasze błędy i z tego stwarzał sobie sytuacje.

Przez moment byliście w pierwszej trójce. Górnika stać na to, by uplasować się tam na stałe czy tak jak mówi trener Nawałka musicie zejść na ziemię?

- W poprzednim sezonie Ruch Chorzów nie był wskazywany jako zespół, który może powalczyć o wysokie lokaty, a jednak zakończył rozgrywki w trójce. Mieliśmy dobrą passę, byliśmy na podium, ale piłka jest taka, że nie zawsze jest tak jakby się chciało. Dalej wierzę w to, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym w tej lidze, co nie raz już udowadnialiśmy. Zobaczymy jak się potoczą kolejne mecze, bo mamy taki potencjał, że z zaangażowaniem potrafimy powalczyć z każdym.

W tym sezonie chyba w ogóle każdy jest w stanie wygrać z każdym.

- Na pewno liga jest ciekawa. Początek był taki, że wszyscy tradycyjnie myśleli o Wiśle, Legii, Lechu. Typowano, że ta trójka będzie przewodzić i dojdzie do niej Jagiellonia. Teraz jednak dopiero Wisła się odbija, Legia choć była na topie poległa w Krakowie. My natomiast musimy w każdym meczu walczyć na dwieście procent, bo tym zaangażowaniem można zdobywać punkty w tej lidze i wygrywać z każdym.

Czyli rozumiem, że walczycie o dziewięć punktów przed zimą.

- Uważam, że stać nas na to. Życzyłbym sobie tego, żeby odzyskać zaufanie kibiców.

Źródło artykułu: