Sławomir Peszko: Jesteśmy w stanie wygrać z każdym

Sławomir Peszko był jednym z najlepszych piłkarzy Lecha Poznań w meczu z Lechią Gdańsk. Nie tylko często przeprowadzał akcje prawą stroną boiska, ale przede wszystkim zdobył bramkę, która wpłynęła na dalszy przebieg meczu.

Sławomir Peszko ostatnią bramkę w lidze zdobył 11 września w meczu ze Śląskiem Wrocław, więc trafienie z Lechią Gdańsk bardzo go ucieszyło. - Jakoś specjalnie nie liczyłem czasu bez gola, bo w międzyczasie strzeliłem bramkę Cracovii w Pucharze Polski i Salzburgowi w Lidze Europejskiej. Wiem, że statystyka nie była porywająca, ale ostatnie mecze w moim wykonaniu nie były złe. Swoje cegiełki do remisów lub zwycięstw dokładałem - mówi pomocnik Kolejorza, któremu przeciwko Lechii gra się dobrze. W zeszłym sezonie zapewnił Lechowi zwycięstwo zdobywając bramkę na 2:1. - Można powiedzieć, że Lechia mi leży. Kiedyś strzeliłem również bramkę w Gdańsku, która nie została mi uznana - wspomina "Peszkin".

Ważniejsze od jego bramki było jednak zwycięstwo, które pozwoliło lechitom złapać kontakt z resztą drużyn i kolejna wygrana spowoduje odbicie się od dna tabeli. - Liczą się przede wszystkim trzy punkty, bo to był nasz główny cel. Więcej meczów nie możemy przegrać, choć i tak jest o kilka porażek za dużo. Gdy przed meczem ktoś w szatni powiedział, że do trzeciego miejsca tracimy tylko dziewięć punktów, to nie chciałem uwierzyć. Przegraliśmy tyle spotkań, a różnica jest tak mała - nie dowierza Peszko.

Obecnie Kolejorz do trzeciej Wisły Kraków traci tylko sześć punktów. Poznaniacy liczą, że zaczną wspinać się w tabeli i za kilka kolejek wrócą do czołówki. - Następny mecz gramy z Polonią Bytom i musi wyglądać tak, jak ten z Lechią. Musi być jakość i skuteczność - dodaje lechita. - Znamy swoją wartość. Mamy tylu dobrych i kreatywnych piłkarzy, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Nie ma na nas mocnych, ale niestety nie zawsze gramy tak, jakbyśmy chcieli. Raz jeden zawodnik zagra słabiej, kiedyś indziej drugi, a raz po raz cała drużyna i potem wynika z tego nerwowość.

Zwycięstwo z Lechią było pierwszą wygraną w ekstraklasie pod wodzą Jose Marii Bakero. Hiszpan powolutku chcę wprowadzać nieco inne ustawienie. - Przychodzi nowy trener to siłą rzeczy zmienia system. To już nie będzie wyglądało tak, jak u trenera Zielińskiego. W trakcie meczów ciężko, aby nowe ustawienie od razu zaskoczyło. To wymaga czasu, a on dopiero będzie w grudniu i styczniu - opowiada Peszko.

Sobotni mecz obserwował Franciszek Smuda, który nie powołał lechity na spotkanie z Wybrzeżem Kości Słoniowej z powodu niedawnej afery, ale od nowego roku Peszko najprawdopodobniej będzie mógł liczyć na powołania. "Franz" uważnie przyglądał się postawie "Peszkina". - Cieszę się z tego i zamierzam odwiedzić kadrowiczów w Grodzisku Wielkopolskim - zakończył lechita.

Komentarze (0)