Piłkarze KGHM Zagłębia Lubin, delikatnie mówiąc, pierwszą połowę potyczki z PGE GKS-em Bełchatów przespali. Miedziowi z letargu przebudzili się w drugiej części pojedynku, kiedy w samej końcówce szturmowali bramkę bełchatowian. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 1:1. O postawie drużyny w z Lubina w drugiej połowie wypowiedział się obrońca, Bartosz Rymaniak. - W pierwszej połowie wyszliśmy może nie tak zmobilizowani i nie dążyliśmy tak do zwycięstwa, jak w drugiej części meczu. W drugiej połowie ostro ruszyliśmy od początku. Może początkowo nie było tych sytuacji, ale w końcówce sporo ich było. Mogło się skończyć naszym zwycięstwem i to nie mogłaby być nie mała różnica bramkowa - komentował piłkarz Zagłębia.
Skoro druga połowa była dobra, to dlaczego nie mogła taka być i pierwsza? - Na niektóre pytania odpowiedzi nie ma i nikt nie wie dlaczego tak jest. Ważne, że wyszliśmy w drugiej połowie zmobilizowani, walczyliśmy do końca. Może trochę pokazaliśmy kibicom, że nam jednak zależy - walczyliśmy do samego końca. Przegrywaliśmy 0:1, nie poddaliśmy się i zdobyliśmy ten jeden punkt, który też jest cenny - odparł w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl defensor.
Gdyby jednak Miedziowi w całym meczu pokazali takie zaangażowanie jak pod koniec meczu to wynik mógłby być zupełnie inny. - Teraz nie ma co gdybać. Stało się tak, jak w pierwszej połowie. Nie graliśmy tego, co zakładaliśmy. Teraz jedziemy Krakowa na pewno nie na pożarcie tylko po jakiś dobry rezultat - podsumował Rymaniak.