W ostatnim w tym roku meczu ligowym podopieczni Marcina Brosza długo nie potrafili zadać decydującego ciosu. Do 85. minuty na tablicy świetlnej utrzymywał się remis 1:1, a stroną atakującą byli goście. Do siatki trafili jednak gospodarze. Piast w pięciu ostatnich minutach rywalizacji dwukrotnie z zimną krwią wykorzystał błędy rywala. - Do końca wierzyliśmy, że możemy wygrać to spotkanie i udało się. Interesowało nas tylko zwycięstwo. Mecz był ciężki, bo w końcówce rundy odczuwa się już trudy sezonu. Jeżeli ktoś liczył na to, że przez 90 minut będziemy biegać na pełnych obrotach, to był w błędzie - mówił po końcowym gwizdku arbitra skrzydłowy gliwickiego zespołu, Marcin Pietroń.
Zawodnicy z Gliwic zostawili na boisku sporo sił i zdrowia. - To było naprawdę bardzo trudne spotkanie, chociaż wynik może sugerować coś zupełnie innego. Kiedy mieliśmy już wykorzystane wszystkie zmiany, naciągnąłem mięsień dwugłowy. Od tego momentu praktycznie graliśmy w osłabieniu. Najważniejsze jednak, że sięgnęliśmy po pełną pulę - zauważył Jakub Biskup.
Piast cel osiągnął, bo zgodnie z założeniami rundę zakończył zwycięstwem, ale jego postawa na boisku pozostawiała wiele do życzenia. - O stylu nikt nie będzie w marcu pamiętał. Każdy będzie tylko patrzył na ilość zdobytych punktów - zaznaczył Bartłomiej Sielewski.