Stałe fragmenty nie zwalniają tempa Śląska - relacja z meczu Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów

Wszyscy wiedzą, że wrocławski Śląsk ma bardzo dobrze opanowane stałe fragmenty. Wszyscy o tym wiedzą, a dają sobie strzelić po nich bramkę. W sobotę WKS ograł Niebieskich z Chorzowa, lecz jednego gola zdobył ze spalonego. Wcześniej Przemysław Kaźmierczak nie wykorzystał rzutu karnego.

Piłkarze Śląska masz rozpoczęli tak jak ostatnio wszystkie pojedynki w których są gospodarzami - od razu ruszyli do ataku. Już w 4. minucie podopieczni Oresta Lenczyka mieli dogodną okazję na objęcie prowadzenia. Łukasz Gikiewicz odegrał piłkę do Vuka Sotirovica, a ten z kilku metrów nie zdołał pokonać bramkarza Ruchu.

Piłkarze z Chorzowa w początkowo nie potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Mariana Kelemena. A Śląsk, jak to Śląsk - groźny był po stałych fragmentach gry wykonywanych przez Sebastiana Milę. Wrocławianie jednak albo nie potrafili oddać celnego strzału, albo na posterunku był golkiper Niebieskich. W 18. minucie przypomnieli o sobie goście. W dogodnej sytuacji znalazłby się Maciej Jankowski, lecz w ostatniej chwili skuteczną interwencją popisał się Tadeusz Socha.

Po 23. minutach zawodnicy WKS-u powinni objąć prowadzenie, bo trudno wyobrazić sobie lepszą okazję niż rzut karny. "Jedenastka" podyktowana została za zagranie ręką Krzysztofa Nykiela. Do piłki podszedł Przemysław Kaźmierczak i posłał futbolówkę... obok słupka.

Do końca pierwszej połowy ciekawych akcji było jak na lekarstwo. Dopiero w samej końcówce gola mógł zdobyć Sotirović, lecz zbyt długo zwlekał z oddaniem uderzenia i niebezpieczeństwo pod bramką Matko Perdijica zostało zażegnane.

Początek drugiej połowy był słaby. Na boisku nic ciekawego się nie działo i nie zanosiło się na to, że mogą w tym meczu paść bramki. - Drużyna Ruchu była zespołem, który grał w piłkę. My momentami ją kopaliśmy - mówił po spotkaniu Lenczyk. W 51. minucie poza boiskiem opatrywany był Piotr Celeban. - Prawdopodobnie złamał nos. Już po raz czwarty od momentu, gdy jest w Śląsku - wyjaśniał po spotkaniu Michał Mazur, rzecznik prasowy WKS-u. Celeban, który rozgrywał setny mecz w zielono-biało-czerwonych barwach do gry jednak powrócił.

W 62. gospodarze objęli prowadzenie. Po zagraniu Mili z rzutu wolnego piłkę do własnej bramki strzałem z kilkunastu metrów wpakował Wojciech Grzyb. - Szkoda, że otworzyliśmy wynik bramką samobójczą, bo to na pewno później te poczynania inaczej wyglądają na boisku - żałował opiekun Niebieskich. W 70. minucie gospodarze podwyższyli prowadzenie, a strzelcem gola okazał się właśnie Celeban. Po dośrodkowaniu Mili z rzutu wolnego piłkę musnął Gikiewicz, a do siatki z najbliższej odległości futbolówkę wpakował obrońca WKS-u. Bramka nie powinna zostać uznana, bowiem defensor znajdował się na spalonym. - Nie będę oceniał pracy sędziego, ale musiałbym parę tych wątków wyciągnąć. Nie o to chodzi w tym momencie, bo to nie sędzia spowodował, że mecz przegraliśmy - denerwował się Waldemar Fornalik.

To nie był koniec emocji. W 78. minucie pięknym strzałem z rzutu wolnego z ok. 25 metrów popisał się Andrej Komac i Marian Kelemen musiał wyciągać piłkę z siatki! W końcówce meczu doszło do dziwnej sytuacji. Gdy piłkarze Ruchu wyprowadzali kontrę na boisku znalazła się druga piłka, która przeszkodziła im w akcji. Wszystko wskazuje na to, że... została ona wyrzucona z ławki rezerwowych WKS-u! - Wydarzenie z końcówki, gdzie została wybita piłka z ławki Śląska to było po prostu chamstwo. Taki poziom trochę okręgówki. Niesmak w tym meczu, dobrym meczu, gdzie było sporo dobrej piłki - nie ukrywał irytacji opiekun Niebieskich.

Ostatecznie Śląsk odniósł zwycięstwo po bardzo zaciętym i pełnym walki meczu. Po wodzą Lenczyka drużyna z Wrocławia nie przegrywa. Ruch punktów będzie musiał szukać w następnej kolejce.

Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 2:1 (0:0)

1:0 - Grzyb sam. 62'

2:0 - Celeban 70'

2:1 - Komac 78'

Składy:

Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Spahić, Sobota (85' Wołczek), Sztylka, Kaźmierczak, Mila, Sotirović (71' Jezierski), Gikiewicz (90+2' Ćwielong).

Ruch: Perdijić - Nykiel, Sadlok, Stawarczyk, Bronowicki (88' Piech), Grzyb (77' Świerblewski), Malinowski, Komac, Straka, Zając (67' Olszar), Jankowski.

Żółte kartki: Spahić (Śląsk) - Bronowicki, Malinowski, Stawarczyk, Nykiel, Sadlok (Ruch).

Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).

Widzów: 8000.

Oceny drużyn:

Śląsk Wrocław: 3,5 Nie był to najlepszy mecz wrocławian, ale takie spotkania trzeba umieć wygrywać.

Ruch Chorzów: 3,0 Mógł być remis, mogło być nawet i zwycięstwo lecz samobój i gol ze spalonego zadecydowały o wszystkim. Ruch do Chorzowa wróci bez punktów.

Źródło artykułu: