Dwa mecze i dziewięć puszczonych goli. Taki bilans meczów przy Cichej miał do niedzieli bramkarz Jagiellonii Białystok Grzegorz Sandomierski. Jednak w kolejnym pojedynku z Ruchem golkiper udowodnił, że jest bardzo mocny psychicznie i poprzednie wpadki w Chorzowie nie zostawiły w nim żadnego śladu. - Pewnie, że pamiętałem o tamtych spotkaniach, szczególnie o tym sprzed roku - przyznał bramkarz. - Przede wszystkim cieszę się, że udało mi się zachować czyste konto. Po remisie powinno mi się grać tutaj już tylko lepiej - dodał Sandomierski, któremu Jagiellonia może zawdzięczać wywiezienie z Chorzowa punktu.
W pierwszej połowie golkiper gości świetnie obronił strzał Andrej Komaca, a w ostatniej minucie popisał się znakomitym refleksem, gdy na linii bramkowej zatrzymał uderzenie głową Arkadiusza Piecha. - W Chorzowie byliśmy teoretycznie faworytem, ale po spotkaniu cieszymy się z punktu - przyznał Sandomierski, który cieszył się, że jego zespół został mistrzem jesieni w ekstraklasie. - Nawet w tym pojedynku można się było przekonać, jak bardzo musieliśmy się starać, żeby zapracować na naszą pozycję w tabeli - podsumował młody piłkarz.