Waldemar Fornalik: Gra jest lepsza niż pozycja w tabeli

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po letnich zmianach kadrowych, szczególnie wśród napastników, piłkarze Ruchu Chorzów w bieżącym sezonie nie grają tak dobrze jak w ubiegłych rozgrywkach. Na półmetku rozgrywek ekstraklasy Niebiescy są dopiero na czternastym miejscu.

Czternaste miejsce i taka sama liczba punktów co przedostatnia Arka Gdynia. Z drugiej strony, strata do ósmej Polonii Warszawa wynosi zaledwie trzy "oczka". Jednak pierwsza runda sezonu nie będzie zbyt miło wspominana w Chorzowie. Wprawdzie Ruch pokonał Legię, Wisłę czy Lecha, ale stracił wiele punktów z zespołami, z którymi w poprzednim sezonie bez problemów zwyciężał. - Szczególnie brakuje nam zdobyczy w spotkaniach w Bełchatowie czy też ostatnio ze Śląskiem, a wcześniej z Polonią Warszawa. Tam graliśmy dobrą piłkę, a jednak przegrywaliśmy - stwierdza trener Ruchu Waldemar Fornalik. - W mojej opinii nasza gra jest lepsza niż liczba zdobytych punktów. I mówię to z pełną odpowiedzialnością - dodaje szkoleniowiec.

Piłkarze Niebieskich przygotowania do sezonu rozpoczęli najwcześniej ze wszystkich drużyn ekstraklasy. Wszak przez cały lipiec chorzowianie grali w europejskich pucharach. Aktualnie jedynie Lech Poznań ma więcej rozegranych spotkań niż 14-krotni mistrzowie Polski. Fornalik jednak nie tłumaczy słabszej formy przemęczeniem. - To temat na dłuższą dyskusję - ucina. - Co sezon nie można grać o najwyższe lokaty. Tym bardziej, że wszyscy wiemy do jakich zmian doszło w naszym zespole latem - szuka przyczyn niepowodzeń trener.

W 2010 roku Niebieskich czeka jeszcze jeden mecz. W sobotę, prawdopodobnie w zimowej scenerii, chorzowianie zagrają z Lechią Gdańsk. - Będziemy chcieli wygrać. A później? Zima i okres wytężonej pracy - mówi Waldemar Fornalik. - Zespół musi wiosną być mocniejszy i skuteczniejszy, bo w minionej rundzie zbyt wielu bramek nie strzelaliśmy - dodaje na koniec szkoleniowiec, który w poprzednim sezonie doprowadził chorzowian do trzeciego miejsca w ekstraklasie.

Źródło artykułu: