Artur Długosz: Wybierasz się na mecz Polski z Bośnią i Hercegowiną?
Amir Spahić: - Nie, bo to spotkanie zostanie rozegrane w Turcji, a wtedy jeszcze jestem na wakacjach. Pojadę do rodziców. Jestem tutaj już pięć miesięcy także pierwsze co zrobię to pojadę do domu.
Kto będzie faworytem meczu pomiędzy Polską, a Bośnią i Hercegowiną?
- Myślę, że przewagę ma Polska, bo nie można porównać warunków treningowych, boisk i wszystkiego. Muszę jednak powiedzieć, że Bośnia gra trochę techniczny futbol. Na pewno mamy lepszą szkółkę piłkarską. Jak chłopcy są młodzi to jadą do szkoły i się uczą spokojnie. Tutaj tego nie widzę. Nawet tutaj w Śląsku Wrocław mam nadzieję, że wkrótce to zrobią - zespół juniorów albo U-15 - żeby nie trzeba było kupować zagranicznego zawodnika, a mogą mieć swojego. Mamy przykład FC Barcelony, która nie wydaje tyle pieniędzy na takich gotowych zawodników z nazwiskami, bo oni szkolą ich sami. To jest taki bardzo dobry przykład.
Kto jest najlepszym piłkarzem reprezentacji Bośni?
- Na pewno Edin Dzeko. To nie chodzi o to, że jesteśmy najlepszymi kolegami. Był on najlepszym strzelcem w Bundeslidze. Przez trzy lata zdobył chyba 64 bramki. To wszystko wskazuje na to, że naprawdę jest chyba największą gwiazdą Bośni. Widać to na każdym meczu reprezentacji, że on ma przewagę nad resztą zawodników. Nie wolno zapominać też o Emirze Spahicu, jeden z najlepszych obrońców we Francji teraz. Są też Misimović, Pjanić... W defensywie trochę mamy problem, ale dużo zawodników gra w czołowych klubach, na przykład w Bundeslidze.
Edin Dzeko będzie teraz zmieniał klub? Przymierzany jest wielu europejskich klubów...
- Muszę powiedzieć, że on ma tyle ofert, że ja nie wierzę, że tak jest. To jest na pewno jego decyzja i decyzja menadżera. To wszystko prawda, że zainteresowane nim są AC Milan, Juventus Turyn, Manchester City, Manchester United, Chelsea i parę innych takich klubów. Na pewno na końcu będzie jedna decyzja.
A ty zagrasz jeszcze w reprezentacji Bośni czy już nie?
- Nie wiem jaki jest problem - jak już jest problem jaki jest. Mam nadzieję, że okaże się, że będzie szansa żebym zagrał dla Bośni, bo to jest mój cel i każdy zawodnik by chciał zagrać dla swojej reprezentacji. Tak jak Polak dla Polski.
A jak nie Bośnia to Polska?
- Jakbym teraz wiedział na sto procent, że Bośnia mnie nie będzie chciała to bym się bardzo postarał, żeby zagrać dla Polski.
Ale nie masz takiej pewności?
- Nie mam. Mam nadzieję, że jestem blisko reprezentacji tylko nie wiem kiedy to będzie i co muszę zrobić. Jestem w Śląsku podstawowym zawodnikiem, ale czegoś brakuje. Nie wiem dokładnie co to jest.
To ile dokładnie sobie dajesz czasu na to powołanie do Bośni? Rok, dwa?
- Rok czasu. Teraz mam dopiero 27 lat, będzie 28 lat. To jest mój najlepszy okres. Dużo czasu na to nie tracę i nie myślę o Bośni, bo ostatnio dwa, trzy miesiące przed kwalifikacjami dzwonili z gazety, dużo pisali, że trzeba zagrać dla reprezentacji. Chcę się tylko skoncentrować na grze Śląska Wrocław. To zrobiłem bardzo dobrze, bo ostatnio mieliśmy takie wyniki, że wszyscy jesteśmy trochę zadowoleni. Trzeba jeszcze nad tym jednak popracować do końca.
Czyli będziesz miał 29 lat i zadebiutujesz w kadrze Polski...
- (Śmiech).
Zmiana trenera miała wpływ na to, że podpisałeś nowy kontrakt ze Śląskiem Wrocław?
- Nie. Muszę powiedzieć, że nie. Pierwsza rozmowa była już jak trener Ryszard Tarasiewicz był w Śląsku. Później była jedna moja osobista rozmowa z trenerem Orestem Lenczykiem. To wszystko było bardzo w porządku. To bardziej jest decyzja klubu i mnie samego. Trenerzy, jak zawodnicy się zmieniają. Jestem szczęśliwy tutaj we Wrocławiu i zdecydowałem się zostać. Po co ryzykować, pojechać gdzie indziej i tam znowu walczyć o miejsce w składzie. Trzeba być zadowolonym życiem, a ja tutaj mam taki... znalazłem taki swój spokój.
Ludzie we Wrocławiu na rynku już cie poznają?
- Podchodzą, przywitają się. Takiej dużej presji nie ma. Daję radę z tym tym wszystkim. Porozmawiam, zdjęcia zrobię. To jest tak jak praca. Jeden jej kawałek i nie robi to dla mnie problemu.
Szybko nauczyłeś się języka polskiego.
- Nie wiem, może mam jakiś talent do tych zagranicznych języków (śmiech). Polski jest moim czwartym zagranicznym językiem. Podoba mi się jeszcze język hiszpański.
Czyli jakie umiesz już języki?
- Niemiecki, angielski, rosyjski i teraz polski. Cztery lata mieszkałem w Niemczech, więc dobrze sobie radzę. Angielskiego w szkole się nauczyłem bardzo dobrze. Rosyjskiego uczyłem się przez rok, ale jest podobny do naszego. Trochę jest jeszcze problem z polskim, ale myślę, że na pewno za jakieś pół roku - rok nie będzie żadnych problemów. Teraz też zresztą nie ma. Mogę się dogadać, porozmawiać z kolegami z drużyny. To dzięki drużynie. Oni się starają tak rozmawiać, żebym ja to wszystko zrozumiał. Jak coś nie wiem co znaczy to pytam i oni mi to przetłumaczą, żebym zrozumiał i tak się szybciej nauczę. Chcę się uczyć, bo bez języka tutaj ciężko jest. Każdy początek jest ciężki, ale to już mam za sobą. Mam nadzieję, że w następnych latach będzie tylko lepiej.
Jeżeli chodzi o twoją pozycję na boisku - boczny obrońca, środkowy obrońca, która pozycja jest dla ciebie lepsza?
- To mi naprawdę obojętne tylko jest sprawa drużyny. Jak trener uważa, że w tym meczu, albo w tym okresie jestem potrzebny na środku to dam radę. Chodzi o to, żeby drużyna zagrała tak jak trzeba i żeby był z tego korzystny wynik. Jak przyjechał trener Orest Lenczyk gram na lewej obronie. Dobrze to mi wychodzi. Dla mnie obojętnie gdzie gram, nie ma takiej dużej różnicy. Liczy się sprawa drużyny, wszystko dla niej. Naprawdę mocno teraz wyglądamy - jeden skład, jeden zespół, jeden zawodnik. Myślę, że teraz to nasza najmocniejsza strona.
Występy w pomocy na razie odchodzą w niepamięć?
- Dawno tam grałem, ale już mam nawyk w obronie. Patrzę i widzę co się dzieje przede mną, dlatego teraz ta pozycja mi bardziej pasuje.