- Faworytem meczu będzie Polska. Muszę jednak powiedzieć, że Bośnia gra trochę techniczny futbol. Na pewno mamy lepszą szkółkę piłkarską - mówił portalowi SportoweFakty.pl Amir Spahić, Bośniak występujący w Śląsku Wrocław. Od początku piątkowego pojedynku śmiało zaatakowali biało-czerwoni. Już w 2. minucie Kamil Grosicki wpadł z piłką w pole karne, ale zamiast podawać do lepiej ustawionego partnera trafił w bramkarza. W 6. minucie znów groźnie zrobiło się w polu karnym naszych rywali, lecz tym razem nasi przeciwnicy jakoś sobie poradzili. Chwilę później piłkarze z Bośni i Hercegowiny nie mieli już tyle szczęścia.
Do piłki dośrodkowanej z okolic dwudziestego metra doszedł Paweł Brożek i ze stoickim spokojem pokonał Ibrahima Sehicia. W tej sytuacji źle zachował się jeden z obrońców, który nie wyszedł z resztą defensorów z pola karnego. Po zdobyciu gola podopieczni Franciszka Smudy dalej atakowali. W 15. minucie po akcji Adriana Mierzejewskiego znów okazję miał napastnik Wisły Kraków, ale tym razem na przeszkodzie stanął mu słupek.
W dalszej fazie spotkania nasi reprezentanci spuścili z tonu, a coraz śmielej zaczęli poczynać sobie zawodnicy z Bośni i Hercegowiny. Swego dopięli w 23. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Zujezdana Misimovicia piłkę w bramce strzałem z siedmiu metrów umieścił Muhamed Subasić. Kolejne minuty upływały w dość sennej atmosferze, a na boisku nic ciekawego się nie działo. Być może zawodnikom przeszkadzały trudne warunki? Przed meczem padał deszcz. Opady nie ustawały również na początku spotkania, więc murawa do najłatwiejszych nie należała.
Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie, choć w 41. minucie powinno być 2:1 dla Polski. Po błędzie Ibrahima Sehicia z ośmiu metrów strzelał Grzegorz Wojtkowiak, ale piłkę z bramki głową wybił jeden z obrońców Bośni i Hercegowiny. Jeszcze lepszą okazję w ostatnich sekundach pierwszej części zawodów zmarnował Grosicki. Piłkarz lidera ekstraklasy minął bramkarza, strzelił z ostrego kąta, piłka między nogami jednego z obrońców toczyła się do bramki i... została wybita przez drugiego, stojącego na linii defensora.
Pierwsze minuty drugiej połowy nikogo na kolana nie rzuciły. Później jednak dwie akcje Polaków podniosły ciśnienie kibicom biało-czerwonych. Najpierw po raz kolejny sytuację zmarnował Grosicki, a chwilę później, w 52. minucie, Paweł Brożek z szesnastu metrów przelobował Avdukovicia. Z prowadzenia nie cieszyliśmy się jednak zbyt długo. W 55. minucie Hubert Wołąkiewicz faulował w polu karnym, a "jedenastkę" pewnie wykorzystał Misimović.
Po tym chwilowym zrywie znów na boisku zrobiło się nudno. Co prawda jedni i drudzy raz na jakiś czas atakowali, ale doskonałych sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo. Jak już je sobie stwarzaliśmy to je marnowaliśmy, a brylował w tym napastnik Jagiellonii Białystok.
Amir Spahić mówił, że Polacy będą faworytem. Mecz zakończył się jednak remisem. Zaplecze pierwszej kadry nic ciekawego nie pokazało. Po raz kolejny potwierdziło się, że dużo problemów mamy w obronie, a bez Jakuba Błaszczykowskiego naszym akcjom oskrzydlającym brakuje animuszu. Jedynie Paweł Brożek może być w pewnym sensie zadowolony. W tym roku to już koniec. Oby w następnym biało-czerwoni grali już zdecydowanie lepiej. Tego wszyscy byśmy chcieli...
Polska - Bośnia i Hercegowina 2:2 (1:1)
1:0 - Brożek 7'
1:1 - Subasić 23'
2:1 - Brożek 52'
2:2 - Misimović (k.) 54'
Składy:
Polska: Sandomierski - Wołąkiewicz (65' Celeban), Wojtkowiak, Jodłowiec, Sadlok (78' Kupisz), Kikut (46' Plizga), Mierzejewski, Borysiuk (62' Wilk), Rybus (46' Pawłowski), Grosicki, Paweł Brożek (62' Robak).
Bośnia i Hercegowina: Sehić (46' Avdukić) - Maletić, Kerla (46' Vasilić), Subasić, Barisić (59' Torlak), Ivanković (59' Zahirović), Dzakmic, Purić (61' Raspudić), Visca, Misimović, Dzafić.
Żółte kartki: Kerla, Visca (Bośnia i Hercegowina) oraz Wojtokowiak, Wołąkiewicz (Polska).
Sędzia: Mustafa Ögretmenoglu (Turcja).