Jak pokazała runda jesienna, Cracovia potrzebuje nowych graczy w każdej formacji, a sposób przeprowadzania letnich transferów nie zdał egzaminu. Wówczas do Pasów przyszło 7 nowych zawodników, ale wszyscy zatrudnienie w klubie dostali "z marszu", bez sprawdzenia ich przydatności na treningach. Teraz ma być inaczej. Zanim Jurij Szatałow wytypuje swoich faworytów, będzie im się długo przyglądał. Pierwsze testy już się odbyły, a to dopiero początek. - W styczniu przyjedzie na testy dużo więcej kandydatów do gry w naszym zespole. Są to już wyselekcjonowani piłkarze, więc liczymy na to, że któryś z nich wpadnie w oko trenerowi i zostanie w drużynie. Jednocześnie cały czas obserwujemy z trenerem różnych graczy, nie tylko w Polsce - mówi Rząsa w rozmowie z oficjalnym internetowym serwisem Cracovii.
Sprawdzian w Krakowie oblali Nemanja Supić - bośniacki golkiper z kartą na ręku oraz Białorusin Artur Lewickij z Tarpedy Żodino. Szansę na angaż w Cracovii w dalszym ciągu mają Andrej Honczar z Dniepru Mohylew i Andraż Struna z FC Koper. Szansę od Cracovii otrzyma być może Mateusz Bąk z Lechii Gdańsk. - Honczar, środkowy obrońca z Ukrainy zaprezentował się przyzwoicie i pozostał w kręgu naszych zainteresowań. To samo można powiedzieć o młodym Andrażu Strunie, który również wypadł pozytywnie, dobrze czytał grę i poprawnie zachowywał się w defensywie. Lewickij zaprezentował się z tego grona najsłabiej i na dzień dzisiejszy nie myślimy o tym piłkarzu. Bąk to sprawdzona marka. Chcieliśmy sprawdzić jego zdolności fizyczne i to, jak prezentuje się na dzień dzisiejszy. W jego przypadku sprawa też jest otwarta - komentuje Rząsa.
Dyrektorowi Cracovii nie spodobało się natomiast zachowanie Supicia, który w bośniackich mediach opowiadał o tym, że nie satysfakcjonowała go oferta Cracovii. - To bramkarz reprezentacyjny, więc wydawało się, że oczaruje nas swoimi umiejętnościami. Tymczasem było inaczej. Co więcej, zawodnik nie podszedł profesjonalnie do sprawdzianów. Nie wiedzieliśmy, czy przyjechał walczyć o kontrakt w Cracovii, czy może jedynie na wycieczkę. Oczywiście rozumiemy, że w grudniu warunki w Polsce nie są łatwe - trenuje się na sztucznej nawierzchni i przy ujemnych temperaturach. Takie są jednak uroki naszego kraju. Mimo to gdy jest się reprezentantem kraju, trzeba zachowywać pewien poziom sportowy, a przede wszystkim być profesjonalistą w każdym calu. Tego jednak zabrakło i w efekcie bardzo szybko, bo już po pierwszym, drugim treningu podjęliśmy decyzję, że zawodnik wróci do domu. Czekaliśmy na tego zawodnika, bo referencje miał bardzo dobre i wiedzieliśmy z różnych źródeł, że ma wysokie umiejętności bramkarskie. O tym jednak, czy piłkarz trafi do klubu nie decydują tylko umiejętności, których zresztą nie sprzedał przez trzy dni testów, ale również całokształt, w tym zachowanie i podejście do wykonywanego zawodu. A tego w szczególności nam brakowało. Podjęliśmy decyzję o rezygnacji z usług tego bramkarza i absolutnie nie było mowy o żadnym kontrakcie. Pierwsze dni testów pokazały, że nie będziemy podchodzić do rozmów z piłkarzem na temat jego przyszłości w Cracovii.
Na razie Pasy zakontraktowały Piotra Gizę, dla którego to powrót do klubu po trzech latach przerwy. - Piotrek pomoże nam w walce o środek pola, potrafi grać ofensywnie, do przodu i z tego będziemy mieć największy pożytek - ocenia Rząsa, który z "Gizmem" zna się jeszcze ze wspólnych występów w reprezentacji Polski.