W drużynie z Salzburga nastąpiło kilka roszad. Huub Stevens dał szansę zmiennikom. Natomiast Jose Maria Bakero wystawił najsilniejszy skład. Jedynie na ławce rezerwowych miejsce zajął Grzegorz Wojtkowiak. W pierwszym składzie na prawej stronie defensywy wystąpił Marcin Kikut.
Lech w trzeciej minucie stworzył pierwszą okazję. Z prawej flanki dobrze dośrodkował Siergiej Kriwiec, Artjom Rudnevs wyprzedził kryjącego go rywala i strzałem piętą starał się pokonać bramkarza rywali. Uderzenie było jednak słabe i Alexander Walke nie sprawił, że Łotysz mógł cieszyć się z piątego gola w Lidze Europejskiej w barwach Kolejorza.
Kolejne minuty nie były ciekawe. Żadna z drużyn, na święcącym pustkami stadionie, nie potrafiła stworzyć zagrożenia. Niemrawy strzał Simona Cziommera poszybował nad bramką. Był to tylko przerywnik kolejnych nudnych minut.
W końcu piękną akcją popisał się Sławomir Peszko. Mijał rywali jak tyczki i będąc przed polem karnym nie zdecydował się na strzał, lecz na podanie do Rudnevsa. Temu odskoczyła piłka i Lech nie zagroził bramce rywali.
120 sekund później trzecią dobrą akcję przeprowadził mistrz Polski. Dimitrije Injac przelobował całą defensywę Red Bulla i futbolówka wylądowała u Peszki. Ten odegrał ją do nadbiegającego Semira Stilica. Bośniak uderzył bez zastanowienia i piłka wylądowała w siatce Austriaków. Wprawdzie pomógł mu mały rykoszet, to jednak cała akcja mogła się podobać.
Momentalnie do ataków rzucili się gospodarze. Najpierw zza pola karnego uderzył Offenbacher. Futbolówkę głową trącił Rudnevs i wszyscy patrzyli czy wpadnie do siatki Lecha. Na szczęście gości o centymetry minęła ona słupek. Po rzucie rożnym padła bramka. Krzysztof Kotorowski "wypluł" piłkę przed siebie, dopadł do niej Joaquin Boghossian i skierował ją do siatki. Jednak sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej strzelca, ale nie mogło być o niej mowy. Poznaniacy znów mieli furę szczęścia.
W pierwszej połowie celnie uderzył jeszcze Simon Cziommer i Lech zdołał utrzymać jednobramkowe prowadzenie. Plasowało ich ono na pierwszym miejscu, ponieważ w równolegle rozgrywanym meczu Juventus Turyn wygrywał z Manchesterem City 1:0.
Po przerwie na boisku zameldował się Grzegorz Wojtkowiak. Zmienił Ivana Djurdjevicia. Jeszcze w pierwszej części spotkania Jakub Wilk wszedł za Luisa Henriqueza. I to właśnie Wilk miał okazję podwyższyć rezultat. Jego mocny strzał został zablokowany.
Red Bull po dość śmiałych atakach w ostatnim kwadransie pierwszej połowy w drugiej znów grał słabo. Huub Stevens wprowadził Stefana Hierlandera i Alana. W 64. minucie ten drugi oddał płaski strzał, który bez problemu złapał Kotorowski. 120 sekund później Boghossian zbyt długo zbierał się do uderzenia na bramkę polskiego zespołu i Manuel Arboleda zdołał go zablokować.
19 minut przed końcem było gorąco pod bramką Lecha. Boghossian dostał podanie na jedenastym metrze, obrócił się i oddał strzał niemal wprost w Kotorowskiego. Kilka minut później bramkarz Kolejorza pomylił się przy dośrodkowaniu. Piłkę na nodze miał Alan, lecz Kotorowski zdołał naprawić swój błąd, gdzie wypuścił futbolówkę z rąk.
Bakero postanowił bronić wyniku czego dowodem była zmiana Stilica na Tomasza Bandrowskiego. Jednak to Polacy mogli zdobyć gola. Peszko wpadł w pole karne, oddał strzał lewą nogą i piłka w niewielkiej odległości minęła słupek Austriaków.
Lech wygrał w Austrii 1:0, lecz nie zajął pierwszej pozycji w grupie A. Juventus stracił w drugiej połowie bramkę w pojedynku z Manchesterem City i The Citizens lepszym stosunkiem bramkowym okazali się lepszym zespołem od Lecha Poznań.
Red Bull Salzburg - Lech Poznań 0:1 (0:1)
0:1 - Stilić 30'
Składy:
Red Bull: Walke - Schiemer, Afolabi, Sekagya, Hinteregger, Offenbacher (58' Alan), Mendes, Zarate, Jantscher (68' Hierlander), Cziommer, Boghossian (74' Wallner).
Lech Poznań: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Henriquez (36' Wilk), Peszko, Injac, Djurdjević (46' Wojtkowiak), Stilic (77' Bandrowski), Kriwiec, Rudnevs.
Żółte kartki: Zarate, Alan, Cziommer (Red Bull) oraz Henriquez, Wilk (Lech).
Sędzia: Maksim Layushkin (Rosja).
Widzów: 4500.