José Mourinho: Praca w kadrze? Jakby wsadzić Sainza to bolidu F1

Jeśli środa jest dniem wolnym od meczu, José Mourinho jest smutny, bo znajduje się poza swoim żywiołem. Nie wyklucza powrotu do Interu, ale ma nadzieję, że mediolański klub (wygrał z nim trzy trofea w tym roku) nie będzie go nigdy potrzebował.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

47-letni Mourinho widzi dla siebie dwie ewentualne drogi po zakończeniu przygody z Realem Madryt (w pierwszym sezonie 26 meczów i tylko jedna porażka, z Barceloną): albo Anglia, albo Włochy, czyli dwa otoczenia, w których już działał.

- Kiedy oglądam w telewizji Chelsea - mówi w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport" - po trzech latach od rozstania, potrafię kontrolować emocje, nawet jeżeli grają tam ci sami ludzie co za moich czasów. W przypadku Interu nie jestem jeszcze w stanie tak spokojnie reagować, jest na to za wcześnie.

Komentarz do problemów Rafy Beníteza, jego następcy w Interze: - Znalazł się w sytuacji idealnej. Miał możliwość wygrać trzy trofea, grając ledwie cztery mecze. Każdy trener chciałby stanąć przed taką sytuacją. Ale patrząc z daleka wygląda na to, że zespół znalazł się w trudnym okresie. Wierzę, że od jutra znów będzie to Inter z poprzedniego sezonu, a więc bez presji, radosny, szczęśliwy, pewny siebie.

Jak sam przyznaje, w jego życiowym curriculum brakuje jedynie kadry narodowej: - Praca z Portugalią byłaby doświadczeniem bardziej emocjonalnym niż zawodowym. To dlatego, że nie jestem urodzony do pracy w reprezentacji. Nie można grać w roku dziesięciu meczów przy dwudziestu treningach. To jakby dać Alonso jeździć w rajdach samochodowych, a Sainzowi w Formule 1. Jestem trenerem klubowym, pracującym codziennie, nawet przez dwanaście miesięcy. Mam trzy mecze tygodniowo: jeśli środa jest wolna, jestem smutny.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×