W przerwie zimowej Maicon był jednym z blisko "30" zawodników sprawdzanych przez Pasy pod kątem wzmocnienia składu przed wiosenną walką o utrzymanie w ekstraklasie. Trener Jurij Szatałow przyglądał mu się w sumie przez ponad dwa tygodnie. W tym czasie wystąpił w trzech sparingach i zdobył jedną bramkę. Jednak w połowie obozu w tureckim Kiziglac 23-letni wychowanek Fluminense Rio de Janeiro opuścił Cracovię.
- Trzeba powiedzieć otwarcie - Cracovia potrzebuje zawodników, którzy jej pomogą, a nie takich, którzy będą jedynie uzupełnieniem składu. Uważam, że jeżeli przychodzi do drużyny obcokrajowiec, to musi być jednocześnie wzmocnieniem zespołu - ocenił wówczas Szatałow. Co ciekawe, kilka dni później Pasy zremisowały sparing z Wołyniem 2:2, a jedną z bramek dla ukraińskiej drużyny zdobył właśnie Maicon.
Na przełomie listopada i grudnia minionego roku lewonożny napastnik był natomiast na testach w warszawskiej Legii, ale tam również nie znalazł uznania w oczach sztabu szkoleniowego.
W sobotę Brazylijczyk zjawił się w Bukareszcie, by podpisać kontrakt ze Steauą. Rumuński klub ma zapłacić Wołyniowi za półroczne wypożyczenie 200 tys. euro. Do transferu jednak jeszcze nie doszło, bowiem wciąż brakuje ostatecznej zgody Wołynia. Ukraińcom ciężko rozstać ze swoim napastnikiem, który od lata 2009 roku w 39 występach zdobył 20 bramek.