Marcin Ziach: W Polsce kilkunastostopniowe mrozy, a Tomasz Zahorski imponuje okazałą opalenizną.
Tomasz Zahorski: To są właśnie rumieńce od polskich mrozów (śmiech). Mam bardzo wrażliwą cerę i dlatego jestem tak czerwony. Być może są jeszcze jakieś pozostałości, po opaleniźnie przywiezionej ze zgrupowania, ale przede wszystkim są to efekty ciężkich treningów na mrozie. Hartujemy się przed rundą wiosenną, która zgotowała nam zimową aurę.
Co prócz opalenizny przywiozłeś ze zgrupowania w Antalyi?
- Trochę pamiątek i prezentów dla najbliższych, no i, daj Boże, dobre przygotowanie i dobrą formę na rundę wiosenną. Tego nigdy nie za wiele.
Liga rusza już w najbliższy weekend. Jak możesz ocenić swoją obecną dyspozycję? W Polsce strzelałeś regularnie, ale w Turcji szło to już trochę oporniej.
- W sparingach na początku okresu przygotowawczego szło mi i całej drużynie zdecydowanie lepiej. Potem nie było już tak dobrze, a rezultaty były coraz słabsze. Nie to jednak było najważniejsze, bo przede wszystkim skupialiśmy się na tym, by dobrze przygotować się fizycznie. Trener nas nie oszczędzał i na treningach wylewaliśmy siódme poty, żeby być w optymalnej dyspozycji już na mecz z Polonią Warszawa.
Myślisz, że z formą traficie już na mecz w stolicy, czy raczej będziecie stopniowo wchodzić w tę rundę?
- Miejmy nadzieję, że już w niedzielę będziemy w formie ligowej. Na pewno nie będę składał żadnych buńczucznych deklaracji. Przed meczem często mówi się dużo, a i tak wszystko weryfikuje boisko. Jedziemy do Warszawy powalczyć o zwycięstwo. Po końcowym gwizdku będziemy mądrzejsi.
W rudzie jesiennej i pierwszych grach kontrolnych tworzyłeś duet snajperów z Danielem Sikorskim. W ostatnich sparingach trener jednak mocno szafował składem i często graliście osobno.
- Trener próbował różnych wariantów i różnych ustawień, ale do tego służą mecze sparingowe. Dla mnie to bez znaczenia, czy gram w ataku z Danielem czy z kimkolwiek innym. Nie znamy jeszcze składu na Polonię. Wszystko rozstrzygnie się w sobotę wieczorem lub w niedzielę rano. Bez względu na to, w jakim zestawieniu zagramy wyjdziemy na boisko z wiarą w zwycięstwo. Jesteśmy już głodni gry i cieszymy się, że liga znów się zaczyna.
Dzisiejszy Górnik jest silniejszy niż ten, który biegał po boiskach ekstraklasy w rundzie jesiennej?
- Myślę, że tak. Generalnie udało żaden z zawodników z klubu nie odszedł, a zasiliło zespół kilku chłopaków, którzy moim zdaniem podniosą poziom naszej drużyny. Rywalizacja na kilku pozycjach jest naprawdę zacięta i myślę, że odbije się to z korzyścią dla drużyny.
Wydaje się, że z nowych graczy tylko Michal Gasparik może liczyć w niedzielę na występ od pierwszego gwizdka sędziego.
- Mecze sparingowe pokazały, że Michal będzie znaczącym wzmocnieniem naszej drużyny. Nie można zapominać też o tym, że o swoje miejsce w składzie będzie też walczył Marcin Wodecki, który zanotował bardzo dobrą rundę jesienną. Na pewno trener będzie miał twardy orzech do zgryzienia przy wyborze wyjściowej jedenastki. Myślę, że bez względu na to czy na lewym skrzydle wybiegnie Gasparik czy Wodecki to każdy z nich jest w stanie pomóc drużynie.
Podczas zgrupowania nad Bosforem nie myślałeś o tym, żeby zostać tam na stałe? Ostatnio turecka Superlig była popularnym kierunkiem wśród naszych ligowców.
- Rzeczywiście ostatnio otwierały się przed chłopakami z naszej ekstraklasy nowe horyzonty i kilku z nich do Turcji wyjechało. Natomiast jeśli chodzi o moją osobę, to na razie wolałbym zostać jeszcze w Polsce, a o przeprowadzce do jakiejś egzotycznej ligi może pomyślę za jakiś czas.