Sędzia się na nas obraził - rozmowa z Wojciechem Grzybem, pomocnikiem Ruchu Chorzów

Po dobrym meczu Ruch Chorzów zasłużenie pokonał PGE GKS Bełchatów 2:1. Autorem jednego z goli dla gospodarzy był jeden z najlepszych piłkarzy na boisku w sobotnim spotkaniu, prawy pomocnik drużyny z Cichej Wojciech Grzyb.

Michał Piegza
Michał Piegza

Michał Piegza: Łatwo w spotkaniu z PGE GKS Bełchatów nie było. Trzy punkty musieliście wyrwać przeciwnikowi.

Wojciech Grzyb: Trener Fornalik mówił, że nie będzie łatwych meczów. Gdzieś nawet pojawiło się zdanie, że spotkanie z Bełchatowem może być trudniejsze niż to w Krakowie. Była to podobna skala trudności. Wiedzieliśmy, że goście są dobrze zorganizowani w obronie, co pokazali w spotkaniu z Jagiellonią. My sytuacji mieliśmy kilka. Strzeliliśmy dwa gole, ale mogło być ich więcej. To jednak dało nam wygraną i nie będziemy żałować niewykorzystanych okazji.

Taki Ruch kibice chcą oglądać. Niebiescy zagrali z polotem i przede wszystkim ofensywnie.

- Już w Krakowie pokazaliśmy, że chcemy grać do przodu. Szkoda, że gra w defensywie tam trochę ucierpiała. Natomiast w spotkaniu z Bełchatowem wszystko zatrybiło. Byliśmy groźni z przodu i skuteczni z tyłu. Bramkę straciliśmy ze stałego fragmentu gry, ale uważam, że gościom na zbyt wiele nie pozwoliliśmy. Myślę, że zasłużenie wygrywamy.

Przy twojej bramce asystę zaliczył inny wyróżniający się w sobotę zawodnik Ruchu Arkadiusz Piech.

- Bardzo przytomnie dograł mi piłkę. Napastnik, jak jest w dobrej sytuacji, rzadko decyduje się na dobre podanie. Krzyknąłem mu i chyba przez szacunek do mnie zagrał do mnie. Nie była to łatwa piłka. Szczerze mówiąc, to pod nosem sobie zakląłem, ale udało się umieścić ją w siatce. Bramka bardzo cieszy, ale nie ważne kto strzelił, ale ważne, że dała nam trzy punkty.

Strzeliliście dwa gole, ale to trafienie Macieja Małkowskiego spokojnie może aspirować do trafienia kolejki.

- Muszę przyznać, że Małkowski ma niesamowite szczęście do Ruchu. Strzela nam przepiękne bramki w sparingach i lidze. I teraz znowu to potwierdził. Gol wprowadził w naszych szeregach trochę nerwowości.

Przed rzutem wolnym rozmawiałeś o czymś z sędzią.

- Nie oceniam jego pracy, ale chciałbym zobaczyć powtórki. Zwróciłem arbitrowi uwagę, że stoimy chyba jedenaście metrów od piłki. Na to się pan Siejewicz obraził. A za chwilę piłka po wspaniałym strzale Małkowskiego znalazła się w naszej bramce. Na szczęście było to trafienie na otarcie łez.

Przy golu na 2:0 trafienie uczciliście kołyską. Była ona dość nietypowa.

- To była totalna improwizacja. Rzeczywiście kołyska była nietypowa i dla mnie dosyć... ciężka, bo miałem na sobie epicentrum ciężkości. Tak sobie Gabor wymyślił to na szybko. Przy pierwszym golu zapomnieliśmy o kołysce, ale na szczęście była okazja przy drugim trafieniu. Przyznam, że przed wyjściem na drugą połowę powiedziałem, że przy kolejnym golu uczcimy narodziny syna Straki. Pamiętam, że w czasach gry w Wodzisławiu mieliśmy swoje "cieszynki". Być może nasza zapoczątkuje serię podobnych.

To kolejna kołyska w twoim wykonaniu. W Krakowie było podobnie.

- Śmialiśmy się, że gdy robię kołyskę to wtedy wszystko zaraz kończy się bramką dla przeciwnika. Po meczu w Krakowie ktoś nawet zażartował, że nie zdążyłem nawet wrócić na swoją połowę i znowu przegrywaliśmy. To nie była prawda, bo... zdążyłem.

Teraz przed Ruchem Wielkie Derby Śląska. Forma jest coraz lepsza.

- To nie nasze zadanie oceniać. Od tego są dziennikarze. Derby już w piątek, ale trzeba pamiętać, że we wtorek gramy w Pucharze Polski z Legią. Na razie myślimy o tym spotkaniu. A o Wielkich Derbach Śląska będziemy rozmawiali od środy. Mam nadzieję, że forma będzie zwyżkowała.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×