Łukasz Małkowski: Po przerwie wyszliśmy z szatni z zębem

Do ostatnich godzin ważyło się czy mecz Ruchu Radzionków z GKP Gorzów Wielkopolski dojdzie do skutku. W klubie z woj. lubuskiego kasa była pusta i włodarze musieli szukać pieniędzy na wyjazd drużyny na Śląsk. Ostatecznie zespół Krzysztofa Pawlaka na mecz pojechał i wrócił z cennym punktem.

Mecz Ruchu z GKP Gorzów Wlkp. stał na niskim poziomie. W przeciągu całego spotkania zawodnicy obu drużyn zdołali oddać raptem jeden celny strzał na bramkę. Jedną z przyczyn był z pewnością kiepski stan murawy stadionu w Bytomiu-Strożku, ale również skuteczność obu drużyn pozostawiała wiele do życzenia. Po końcowym gwizdku sędziego trenerzy obu drużyn uznali wynik za sprawiedliwy. Nieco bardziej wylewni w swoich komentarzach byli gracze gorzowskiej drużyny.

- Remis może i jest wynikiem sprawiedliwym, bo obie drużyny miały swoje okazje. Ten punkt nie jest jednak dla nas powodem do pełni zadowolenia, bo mogliśmy wywieźć stąd cenne trzy punkty. Punkt z pewnością nie zadowala do końca żadnej z drużyn, ale chyba nikt po tym meczu nie ma powodów do narzekań - przyznaje Łukasz Małkowski, pomocnik GKP.

Gorzowianie zdominowali Cidry szczególnie na początku drugiej połowy, kiedy zespół trenera Artura Skowronka nie potrafił wyjść z piłką z własnej połowy. Prym w ofensywie obok Małkowskiego wiedli też Adrian Łuszkiewicz, Adam Banasiak i Emil Drozdowicz. Żaden z nich nie umiał jednak stworzyć realnego zagrożenia pod bramką Łukasza Skorupskiego.

- W pierwszym kwadransie drugiej połowy wyszliśmy z szatni z zębem. Mieliśmy kilka świetnych okazji do zdobycia bramki, ale brakowało szczęścia i skuteczności. Będziemy musieli w nadchodzącym tygodniu popracować nad wykańczaniem akcji i w meczu z Kolejarzem musimy trafiać do siatki, żeby zdobyć komplet punktów. Nasza sytuacja w tabeli nie jest na tyle dobra, żebyśmy mogli pozwolić sobie na stratę punktów na własnym stadionie - przekonuje 23-letni zawodnik gorzowskiej jedenastki.

Komentarze (0)