Jacek Zieliński, Bogusław Kaczmarek, Jacek Grembocki, Duszan Radolsky, Michał Libich, Jose Mari Bakero, Paweł Janas, Theo Bos - Holender był ósmym szkoleniowcem prowadzącym drużynę Polonii Warszawa odkąd latem 2008 roku dziesiąty na liście 100 najbogatszych Polaków wg Forbesa Wojciechowski wykupił dla Polonii licencję Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski na grę w ekstraklasie.
"Jego Wysokość" - jak złośliwi rozwijają inicjały prezesa klubu z Konwiktorskiej - lubi zmieniać trenerów. Jednak czy robi to tak seryjnie, jak próbuje wmówić nam urażone środowisko piłkarskie? Tak bardzo gardzi ich pracą, jak starają się podkreślić media? Zieliński trafił do Warszawy z resztą inwentarza od Zbigniewa Drzymały, więc jego zatrudnienie nie było autorskim pomysłem Wojciechowskiego, a kontynuacją myśli grodziskiej. 50-letni dziś trener został zwolniony z Polonii po tym, jak zaczął rundę wiosenną od zdobycia jednego punktu w trzech meczach. Nie miał więc JW podstaw do zdymisjonowania go? Tak, rok później Zieliński będzie świętował z Lechem Poznań mistrzostwo kraju, ale to nie może być argumentem w tej dyskusji.
Jego sukcesorem został Bogusław Kaczmarek, który pracował już w klubie jako szef skautingu. Jego wyniki akurat broniły (trzy zwycięstwa i remis w ekstraklasie i awans do półfinału Pucharu Polski), ale ekscentryczny trener nie nadawał na tych samych falach z równie ekscentrycznym przełożonym. Świętym prawem prezesa w takim wypadku jest pożegnanie pracownika, prawda? Jak się miało okazać, Wojciechowski lubi zawczasu wybrać sobie następcę aktualnego szkoleniowca. Schedę po "Bobo" przejął bowiem dotychczasowy opiekun zespołu młodzieżowego, Jacek Grembocki. Ambitny gdańszczanin robił wszystko, by wkupić się w łaski Jego Wysokości, ale w końcu i jego nie wyniki nie uchroniły od dymisji. Odpadnięcie z eliminacji Ligi Europejskiej i słaby start w lidze spowodowały, że jego miejsce zajął Duszan Radolsky. Słowak okazał się kompletną pomyłką i pod jego wodzą Czarne Koszule zanotowały sześć porażek, zwycięstwo i remis w lidze oraz pożegnały się z krajowym pucharem. Zwolnienie dziwi?
Tymczasowo jego obowiązki przejął trener Młodej Polonii, Michał Libich, ale docelowo Radolsky'ego zastąpił Jose Mari Bakero. Hiszpan w minionym sezonie uratował dla Polonii ekstraklasę i świetnie zaczął bieżące rozgrywki, ale Wojciechowskiego zaczął drażnić nepotyzm uprawiany przez byłego gwiazdora Barcelony. Szef klubu nie miał problemu ze znalezieniem następcy Bakero - od kilku miesięcy w klubie rolę dyrektora sportowego pełnił zblazowany Paweł Janas. Trzy miesiące trenerki byłego selekcjonera reprezentacji Polski wystarczyły, by Wojciechowski przekonał się, że legendy o "nie wpier*** się" przez "Janosika" w sprawy drużyny nie są wyssane z palca i podziękował mu za współpracę.
Teraz Bos po w pełni przepracowanym z drużyną okresie przygotowawczym odpadł z Pucharu Polski, a w lidze w trzech spotkaniach zdobył jeden punkt. Obrońcy trenerskiej cnoty podnoszą larum, że szkoleniowcom trzeba dać czas do pracy i poukładania klocków po swojemu. Tak robił chociażby prezes Cracovii, prof. Janusz Filipiak, miesiącami bezczynnie patrząc jak Stefan "Doktor" Majewski i Rafał Ulatowski ściągają jego drużynę na samo dno ligowej tabeli.
Wojciechowski działa szybko, cały czas ma rękę na pulsie i dokonuje zmian. Nie można mieć do właściciela Polonii pretensji o osobliwe traktowanie kolejnych trenerów. Traktuje futbol jak każdy inny biznes, a piłkarzy i szkoleniowców jak zwykłych pracowników swojej firmy, których cały czas trzyma "pod prądem", wynagradzając dalece niewspółmiernie do tego, co otrzymuje w zamian. Ktoś kto w stu procentach pokrywa koszty działalności klubu nie może podejmować suwerennych decyzji bez akompaniamentu chóru oburzonych krytyków?
Krytyków, dodajmy, którzy sami wiele by zrobili, by też ogrzać się na dworze Jego Wysokości. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że upokorzony Kaczmarek wrócił na Konwiktorską, a Wojciechowski naprawdę nie będzie miał problemu ze znalezieniem nowego szkoleniowca. Niewiele jest osób, które stać na odmowę Wojciechowskiemu. Orest Lenczyk zna się z właścicielem Polonii od lat, ale ani razu nie dał mu się jeszcze namówić na pracę w klubie. Czemu Daniel Kokosiński zrzekając się pieniędzy z kontraktu, nie zakończy swych "mąk" w Klubie Kokosa? Powód jest jeden i śpiewał o tym 17 lat temu "na żywo, ale w studio" Kazik Staszewski.
Ostatnio naczelni moralizatorzy wymyślili kolejny argument przeciwko Wojciechowskiemu: piłkarze Polonii nie mogą skupić się na swoich obowiązkach, bo prezes wywiera na nich presję poprzez swoje wypowiedzi w mediach... Dorośli faceci zarabiający miesięcznie po kilkadziesiąt tysięcy złotych nie mogą skupić się na tym, co robią od 20 lat, bo mogą przeczytać coś nieładnego na swój temat w gazetach? Istna kpina. Pełne poparcie dla działań Jego Wysokości.