Emil Drozdowicz: Ten remis to dla nas dwa stracone punkty

Mimo że w meczu z Ruchem Radzionków GKP Gorzów Wielkopolski stworzył sobie więcej dogodnych sytuacji strzeleckich, mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Po końcowym gwizdku sędziego szczególnie wiele powodów do niedosytu miał Emil Drozdowicz.

GKP Gorzów Wielkopolski ze Śląska wyjechał z punktem, choć z przebiegu gry podopieczni trenera Krzysztofa Pawlaka byli bliżsi zgarnięcia kompletu oczek. Zmarnowali kilka dogodnych sytuacji strzeleckich, a prym pod tym względem wiódł Emil Drozdowicz. Napastnik gorzowskiej drużyny pluł sobie w brodę szczególnie po okazji zmarnowanej w końcówce spotkania.

- Koledzy krzyknęli do mnie, więc ja nie patrząc na swoją pozycję próbowałem zagrywać wzdłuż bramki na głowę któregoś z nich. Dopiero po fakcie zorientowałem się w jak dobrej sytuacji się znalazłem. Gdybym miał tego świadomość, wcześniej na pewno pokusiłbym się o strzał i pewnie ta piłka do siatki by wpadła - przyznaje 25-letni napastnik GKP.

Szczególnie w drugiej połowie spotkania gorzowianie wiedli prym na boisku i stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. - Punkty na wyjeździe są cenne, ale patrząc na boiskowe wydarzenia w drugiej połowie, możemy żałować, bo remis to było minimum, na co nas było w tym meczu stać - uważa Drozdowicz.

- W pierwszej połowie Ruch miał optyczną przewagę, ale nie zdołał stworzyć sobie ani jednej sytuacji pod naszą bramką. W drugiej połowie to my przeważaliśmy i kilka razy byliśmy bliscy zdobycia bramki. Ten remis to dla nas dwa stracone punkty, bo naprawdę mieliśmy wyborne okazje, żeby piłkę do siatki skierować. Na wyjazdach skupialiśmy się przede wszystkim na tym, żeby bramek nie tracić, a z przodu może coś się uda strzelić. Pozostaje nam cieszyć się z jednego punktu - przekonuje lider niebiesko-białych.

Wyjazd GKP na mecz z Ruchem stał długo pod znakiem zapytania z powodu świecącej pustkami klubowej kasy. - Do ostatnich minut przed wyjazdem właściwie nie wiedzieliśmy czy na ten mecz pojedziemy. Najpierw wyjazd był planowany na piątek rano, ale okazało się, że klub nie uzbierał potrzebnej kwoty i wyjechaliśmy dopiero kilka godzin później. Pozostaje nam tylko podziękować wszystkim tym, którzy nam pomogli w tym wyjeździe. Dobrze jest przyjechać na miejsce dzień przed meczem i wypocząć, a nie wychodzić na boisko prosto po ośmiogodzinnej podróży - puentuje zawodnik gorzowskiej drużyny.

Źródło artykułu: