Ensar Arifović: Derby wyzwoliły emocje

Dwa zupełnie różne oblicza miały sobotnie derby Pomorza Zachodniego. Pierwsza połowa pod dyktando Floty, która prowadziła po bramce Arifovicia. Pogoń przebudziła się po przerwie i mimo gry w osłabieniu zdołała wyrównać i narzucić własny styl gry. - Przyjechaliśmy do Szczecina po zwycięstwo, dlatego nasza zdobycz punktowa to "tylko", a nie "aż" jeden punkt - przyznał zdobywca pierwszej bramki.

Derby Pomorza Zachodniego rozpoczęły się od mocnego uderzenia wyspiarzy. Podopieczni Petra Němca raz po raz wyprowadzali groźne akcje zagrażające bramce Bartosza Fabiniaka. Jedna z takich szarż, w 14. minucie, dała Flocie prowadzenie. Dokładnym dośrodkowaniem na głowę Ensara Arifovicia popisał się Tomasz Ostalczyk, a Bośniak mierzonym strzałem głową trafił do siatki. Pogoń praktycznie nie istniała na murawie. Dodatkowo, tuż przed przerwą straciła Takafumiego Akahoshiego, który wyleciał z boiska ukarany czerwonym kartonikiem. - Najpierw pociągnąłem Japończyka za koszulkę, a następnie kopnął mnie po gwizdku. Słuszna czerwona kartka, nie ma o czym dyskutować - tłumaczył, po ostatnim gwizdku, Ensar Arifović.

Grający w dziesięciu szczecinianie wybiegli na drugą połowę zupełnie odmienieni. Już w 48. minucie, fatalny błąd Damiana Krajanowskiego wykorzystał Marcin Klatt i wyrównał wynik na meczowej tablicy. Do końca spotkania to Pogoń dyktowała warunki na murawie, stwarzając kilka sytuacji, które mogły odwrócić losy spotkania. Flota w niczym nie przypominała drużyny z pierwszej odsłony i nie potrafiła stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką gospodarzy. - Wszystko w pierwszej połowie wskazywało na nasze spokojne zwycięstwo, ale po przerwie niepotrzebnie popełniliśmy taki sam błąd jak ŁKS w piątkowym starciu z Piastem. Po czerwonej kartce dla Akahoshiego nic się nie zacięło w naszej grze, ale w naszych głowach pojawiła się niedobra myśl, że spokojnie dowieziemy zwycięstwo do końca. Stało się jednak inaczej. Czerwona kartka obróciła się przeciwko nam. Być może, gdyby Japończyk pozostał na boisku - wygralibyśmy derby - komentował dla portalu SportoweFakty.pl Arifović.

Spotkanie w Szczecinie oglądało z wysokości trybun wielu kibiców ze Świnoujścia. W sektorze gości pojawiła się kilkusetosobowa grupa z wyspy Uznam. - Mimo przedmeczowych zapowiedzi, emocje związane z derbami był większe, niż w przypadku normalnego meczu ligowego. Przybyło wielu kibiców, na takich fajnych stadionach i murawach jak w Szczecinie gra się lepiej, niż na przykład w Stróżach - przyznał zdobywca pierwszej bramki.

Sobotnie trafienie Arifovicia było pierwszym w rundzie wiosennej. Poprzedniego gola ustrzelił w zamykającym piłkarską jesień meczu z ŁKS Łódź. Napastnik Floty nie chciał jednak porównywać obu bramek. - Każdy gol jest równie ważny. Niestety, w obu meczach zdobyliśmy tylko jeden punkt, więc radość jest mniejsza niż w przypadku wygranej. Przyjechaliśmy do Szczecina po zwycięstwo, dlatego nasza zdobycz to "tylko", a nie "aż" jeden punkt - zakończył Bośniak.

Źródło artykułu: