Ensar Arifović: Derby wyzwoliły emocje

Dwa zupełnie różne oblicza miały sobotnie derby Pomorza Zachodniego. Pierwsza połowa pod dyktando Floty, która prowadziła po bramce Arifovicia. Pogoń przebudziła się po przerwie i mimo gry w osłabieniu zdołała wyrównać i narzucić własny styl gry. - Przyjechaliśmy do Szczecina po zwycięstwo, dlatego nasza zdobycz punktowa to "tylko", a nie "aż" jeden punkt - przyznał zdobywca pierwszej bramki.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Derby Pomorza Zachodniego rozpoczęły się od mocnego uderzenia wyspiarzy. Podopieczni Petra Němca raz po raz wyprowadzali groźne akcje zagrażające bramce Bartosza Fabiniaka. Jedna z takich szarż, w 14. minucie, dała Flocie prowadzenie. Dokładnym dośrodkowaniem na głowę Ensara Arifovicia popisał się Tomasz Ostalczyk, a Bośniak mierzonym strzałem głową trafił do siatki. Pogoń praktycznie nie istniała na murawie. Dodatkowo, tuż przed przerwą straciła Takafumiego Akahoshiego, który wyleciał z boiska ukarany czerwonym kartonikiem. - Najpierw pociągnąłem Japończyka za koszulkę, a następnie kopnął mnie po gwizdku. Słuszna czerwona kartka, nie ma o czym dyskutować - tłumaczył, po ostatnim gwizdku, Ensar Arifović.

Grający w dziesięciu szczecinianie wybiegli na drugą połowę zupełnie odmienieni. Już w 48. minucie, fatalny błąd Damiana Krajanowskiego wykorzystał Marcin Klatt i wyrównał wynik na meczowej tablicy. Do końca spotkania to Pogoń dyktowała warunki na murawie, stwarzając kilka sytuacji, które mogły odwrócić losy spotkania. Flota w niczym nie przypominała drużyny z pierwszej odsłony i nie potrafiła stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką gospodarzy. - Wszystko w pierwszej połowie wskazywało na nasze spokojne zwycięstwo, ale po przerwie niepotrzebnie popełniliśmy taki sam błąd jak ŁKS w piątkowym starciu z Piastem. Po czerwonej kartce dla Akahoshiego nic się nie zacięło w naszej grze, ale w naszych głowach pojawiła się niedobra myśl, że spokojnie dowieziemy zwycięstwo do końca. Stało się jednak inaczej. Czerwona kartka obróciła się przeciwko nam. Być może, gdyby Japończyk pozostał na boisku - wygralibyśmy derby - komentował dla portalu SportoweFakty.pl Arifović.

Spotkanie w Szczecinie oglądało z wysokości trybun wielu kibiców ze Świnoujścia. W sektorze gości pojawiła się kilkusetosobowa grupa z wyspy Uznam. - Mimo przedmeczowych zapowiedzi, emocje związane z derbami był większe, niż w przypadku normalnego meczu ligowego. Przybyło wielu kibiców, na takich fajnych stadionach i murawach jak w Szczecinie gra się lepiej, niż na przykład w Stróżach - przyznał zdobywca pierwszej bramki.

Sobotnie trafienie Arifovicia było pierwszym w rundzie wiosennej. Poprzedniego gola ustrzelił w zamykającym piłkarską jesień meczu z ŁKS Łódź. Napastnik Floty nie chciał jednak porównywać obu bramek. - Każdy gol jest równie ważny. Niestety, w obu meczach zdobyliśmy tylko jeden punkt, więc radość jest mniejsza niż w przypadku wygranej. Przyjechaliśmy do Szczecina po zwycięstwo, dlatego nasza zdobycz to "tylko", a nie "aż" jeden punkt - zakończył Bośniak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×