- Już w środku tygodnia dochodziły do nas głosy, że bilety rozchodzą się jak ciepłe bułki. To wspaniałe, że graliśmy przy tak dużej frekwencji. Bardzo się cieszymy, że nie zawiedliśmy tej licznej rzeszy kibiców. Do pełni szczęścia nie zabrakło nam w niedzielę nic - ocenił Alain Ngamayama.
Mimo zainkasowania trzech punktów, poznaniacy mogli pokusić się o nieco lepszą skuteczność. Zwłaszcza w pierwszej połowie mieli ogromną przewagę i wypracowali sporo czystych sytuacji strzeleckich. Zdobyli jednak tylko jedną bramkę i w konsekwencji do końca drżeli o korzystny rezultat. - Zafundowaliśmy sobie niepotrzebną nerwówkę. Zgodzę się, że zwycięstwo mogliśmy sobie zapewnić znacznie wcześniej. GKS wypracował w całym spotkaniu tylko dwie dobre okazje, z których jedną wykorzystał. Mimo to uważam, że goście nie grali najgorzej, bo byli dobrze ustawieni taktycznie. To nie dziwi, w składzie katowiczan jest sporo doświadczonych graczy - dodał 27-letni pomocnik.
Z perspektywy trybun można było odnieść wrażenie, że Warta dużo lepiej przystosowała się do fatalnego stanu boiska. To gospodarze sprawniej rozgrywali piłkę i zdecydowanie dłużej się przy niej utrzymywali. Ngamayama nie jest tym faktem zdziwiony. - Ostatnio trenowaliśmy na bardzo podobnej murawie na obiekcie im. Edmunda Szyca. Myślę, że właśnie dlatego nawierzchnia Stadionu Miejskiego nie stanowiła dla nas problemu - zakończył.
Ngamayama ma obecnie pewne miejsce w składzie. Bogusław Baniak stawia na niego od początku rundy, a wychowanek Warty odpłaca się szkoleniowcowi równą, wysoką formą.