Mecz lidera rozgrywek I ligi z zespołem, który wiosnę rozpoczął od trzech kolejnych zwycięstw, zwiastował spore emocje na stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, a największe poruszenie miało miejsce przed spotkaniem, gdy na trybunie VIP pojawiła się urodziwa pani prezes Warty Poznań Izabella Łukomska-Pyrzalska i błyskawicznie kilkunastu fotoreporterów rzuciło się w jej stronę, aby zrobić zdjęcie. Widać było, że mają do czynienia z profesjonalistką i byłą modelką, gdyż widząc zainteresowanie mediów, przystanęła ona na kilkanaście sekund, które były "chwilą dla fotoreporterów" i dopiero potem udała się na swoje miejsce.
Jeśli pojawienie się na trybunach prezes klubu (nawet tak ładnej jak pani z Poznania) jest przyczyną największego poruszenia podczas meczu piłkarskiego, to nie najlepiej świadczy to o jego poziomie. W piątek przy al. Unii było naprawdę nudno, obie drużyny zagrały słabo, a na dodatek zabrakło goli. Może i dałoby się powiedzieć o tej potyczce kilka dobrych słów, gdyby jednak najpierw wyciąć wszystko, co działo się między dwudziestą a osiemdziesiątą minutą, czyli ... właściwie nic i zostawić jedynie początek i końcówkę spotkania. I chyba właśnie na tym się trzeba skupić.
Łodzianie rozpoczęli mecz z animuszem i w pierwszej połowie stworzyli trzy sytuacje, po których powinni objąć prowadzenie. Jako pierwszy przed szansą stanął Jakub Kosecki, który otrzymał w końcu szansę gry od pierwszej minuty. Po zamieszaniu w polu karnym był on bardzo bliski zdobycia gola, ale piłkę z linii bramkowej wybił Paweł Iwanicki. Pomocnik ŁKS-u w dalszej części meczu znów miał dogodną okazję - uderzał z 15 metrów niczym Chuck Norris - z półobrotu, ale zrobił to minimalnie niecielne. Trzecią z szans ŁKS-u zmarnował Rafał Kujawa, choć właściwie zrobił on co mógł, strzelając precyzyjnie głową po dośrodkowaniu Artura Gieragi, jednak efektowną paradą popisał się znakomicie dysponowany tego dnia Andrzej Bledzewski, którego śmiało można nazwać piłkarzem meczu.
I to byłoby na tyle emocji na kolejną godzinę. Jeśli któryś z kibiców uciął sobie wtedy drzemkę, to nic nie stracił, gdyż dopiero w ostatnich minutach meczu zaczęło się cokolwiek ponownie dziać. Wcześniej oglądaliśmy głównie niedokładną grę w środku pola i ogromną liczbę fauli, a także interwencji sztabów medycznych.
W drugiej połowie jako pierwsi przed szansą stanęli goście z Poznania. Rafał Kosznik znalazł Krzysztofa Gajtkowskiego, a tym razem obrońca ŁKS-u Adrian Woźniczka udanie interweniował na linii bramkowej. Swoje okazje mieli w ostatnich minutach jeszcze Marcin Mięciel, Alain Ngamayama i przede wszystkim Mariusz Mowlik, który strzelał głową z drugiego metra, ale przegrał pojedynek z Bledzewskim. Wynik nie uległ jednak zmianie i po bezbarwnym i bezbramkowym meczu, ŁKS i Warta podzielili się punktami, co z pewnością cieszy tylko tych drugich.
ŁKS Łódź - Warta Poznań 0:0
ŁKS Łódź: Wyparło, Gieraga (80' Mowlik), Klepczarek, Woźniczka, Łabędzki, Kaczmarek, Bykowski, Romańczuk (88' Pawlak), Kosecki, Kujawa (69' Golański), Mięciel.
Warta Poznań: Bledzewski, Kieruzel, Bartkowiak, Jasiński, Kosznik, Ngamayama, Marciniak, Iwanicki, Białożyt (69' Scherfchen), Gajtkowski, Reiss (90' Wojciechowski).
Żółte kartki: Kosecki, Klepczarek (ŁKS) oraz Gajtkowski, Ngamayama, Bartkowiak, Scherfchen, Marciniak (Warta).
Czerwona kartka: Klepczarek (90+3', ŁKS, za drugą żółtą).
Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec).
Widzów: 4125 (25 gości).