Pawłowski dla SportoweFakty.pl: Nie wypowiadam się na temat reprezentacji

Z efektownym mieczem japońskim wyszedł z szatni po meczu KGHM Zagłębie Lubin - Polonia Bytom (2:0) Szymon Pawłowski. - To na dziennikarzy. Jak będą źle pisać to... harakiri (śmiech) - mówił portalowi SportoweFakty.pl dumnie pokazując ostrze.

- Spokojnie, to prezent od prezesa. Ma taki zwyczaj, że strzelcom bramek daje jakieś prezenty. Kiedyś był ten zwyczaj, później zaprzestał go, ale teraz znów zaczął - dodaje chowając broń. Jednak to Szymon Pawłowski był prawdziwą bronią Miedziowych w pojedynku z bytomianami. To był mecz o tak zwane „sześć punktów”. Obie drużyny walczą o utrzymanie i było to widać na boisko. Pierwsza połowa nie zachwyciła. Kibice liczyli na emocje w drugiej, lecz przez 40 minut srodze się zawiedli.

Pięć minut przed końcem na jedną z wielu w tym spotkaniu akcji zdecydował się Pawłowski. Zszedł z piłką z lewej strony do środka i oddał płaski strzał. Marcin Juszczyk, bramkarz Polonii, myślał, że stojący na piątym metrze obrońca wybije piłkę, lecz nie zrobił tego. Zdezorientowany nie zdążył sparować tego uderzenia, chociaż było lekkie i leciało wprost w niego. - Nie możemy tracić tak kuriozalnych bramek! - pieklił się po meczu Marcin Radzewicz. - Szczęście potrzebne jest w tym sporcie. Cieszę się, że wpadło - odpowiada ze spokojem strzelec dwóch goli. Kolejnego zdobył w doliczonym czasie gry. Znów zszedł z piłką do środka i tym razem przymierzył po długim rogu. Piłka odbiła się od słupka i ponownie zatrzepotała w siatce Polonii. - Idealnie wpadła. Tak właśnie mierzyłem.

Zagłębie przez całe spotkanie oddało sporo strzałów. Większość z nich nie była jednak celna. Z czasem zaczęło to mocno irytować fanów gospodarzy, którzy już po trzydziestu minutach byli zniecierpliwieni. - Fakt - oddaliśmy dużo strzałów, ale wiadomo, że jak nie strzelamy, to nie wpadnie gol - tłumaczy Pawłowski po czym dodaje: - To był trudny mecz. Pogoda była trochę niemrawa, ponieważ było bardzo duszno. Jednak nie ma co narzekać, bo wynik końcowy jest pozytywny.

Spore zdziwienie wywołała zmiana w przerwie meczu. Dawid Plizga nie wyszedł na drugą połowę. Plizga często wymienia piłkę właśnie z Pawłowskim i obaj dobrze współpracują. - Trener podejmuje decyzje. Dzisiaj Dawid zszedł, następny razem ktoś inny zejdzie. Taka jest po prostu piłka. Nie zawsze można być cały czas na boisku - przekonuje nasz rozmówca, który już myśli o kolejnym meczu. W Warszawie Zagłębie zagra z Legią. - Na pewno na Legii gra się ciężko. My jedziemy walczyć o trzy punkty. Chcemy się dobrze zaprezentować. Nie można jechać po remis, bo rzadko udaje się tego dokonać. Trzeba walczyć o komplet punktów - zapowiada.

Miedziowi po sobotnich meczach mają siedem punktów przewagi nad strefą spadkową. Czy to oznacza, że ekstraklasa jest uratowana? - Jeszcze nie możemy być pewni utrzymania. Mamy przed sobą dziesięć kolejek i wszystko może się zdarzyć. Jednak mamy dobrą drużynę. Zdobędziemy jeszcze parę punktów i uplasujemy się w środku tabeli.

Pawłowski nie pojechał wraz z Zagłębiem na mini zgrupowanie do Opalenicy w przerwie między rozgrywkami, ponieważ dostał powołanie do reprezentacji Polski. Zagrał pięć minut w towarzyskim meczu z Litwą. Później na jaw wyszła afera seksualna z udziałem kadrowiczów, którą opisał Fakt. Piłkarze wściekli się na te kłamliwą ich zdaniem publikację i zdecydowali się bojkotować media. Pawłowski zapytany przez portal SportoweFakty.pl o kadrę szybko uciął: - Nie wypowiadam się na temat reprezentacji.

Współpraca: Apolonia Markowicz.

Komentarze (0)