Szczęście stało w bramce - relacja ze spotkania Górnik Zabrze - Cracovia

Na niezłym poziomie stało spotkanie beniaminka z outsiderem. Przy Roosevelta w piłkę w głównej mierze grał Górnik. Cracovia z kolei skupiała się na grze z kontry, ale żaden z kontrataków nie skończył się nawet celnym strzałem na bramkę gospodarzy. Trójkolorowi wygrali 1:0 (1:0) i… są sami sobie winni!

W tym artykule dowiesz się o:

Przed meczem tematem przewodnim w szatniach obu zespołów były spore braki kadrowe. Górnik musiał poradzić sobie bez czterech podstawowych zawodników, a Cracovia w ostatnich godzinach przed meczem straciła Piotra Gizę. Osłabienia były bardziej widoczne po stronie gości, którzy od początku spotkania grali bez polotu i pomysłu na sforsowanie defensywy rywala.

Od pierwszych minut grę prowadził Górnik. Zabrzanie przejęli inicjatywę w środkowej strefie boiska, skąd piłka często trafiała do świetnie poczynających sobie Grzegorza Bonina i Marcina Wodeckiego. Po raz pierwszy w polu karnym krakowian zakotłowało się w 5. minucie gry, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego o krok od wpakowania piłki do bramki gości był Daniel Sikorski, ale jego uderzenie zblokowali obrońcy.

Drugiego ostrzeżenia już jednak nie było. Bonin zagrał wysoką piłkę do Tomasza Zahorskiego, a ten głową świetnie zgrał futbolówkę do wychodzącego na czystą pozycję Sikorskiego, który w sytuacji sam na sam minął wychodzącego z bramki Wojciecha Kaczmarka i skierował piłkę do pustej bramki. W kolejnych minutach meczu Górnik oddał inicjatywę Cracovii, co zaowocowało kilkoma groźnymi akcjami Pasów, ale zabrzańska defensywa do spółki z Adamem Stachowiakiem bez problemu rozbijali ataki rywala.

Mniej subordynowana była defensywa Cracovii, która po szybkich kontrach Górnika często wystawiała Kaczmarka na próbę. Golkiper krakowian spisywał się jednak bez zarzutu, zarówno po strzałach rywala z dystansu, jak i po próbach, jakie zgotowali mu jego defensorzy. Szczególnie czkawką bramkarzowi gości mogło odbijać się zagranie Andraża Struny, który wycofując futbolówkę z linii defensywnej do tyłu uczynił to na tyle nieporadnie, że brakowało centymetrów, by piłki dopadł Zahorski i stanął przed pustą bramką.

Cracovia pierwszą część spotkania zakończyła dwoma groźnie wyglądającymi strzałami z dystansu, ale ani po próbie Mateusza Klicha, ani uderzeniu Aleksieja Visniakovsa piłka nie trafiła w światło bramki Górnika. Pierwszy kwadrans gry po przerwie przebiegał w sennej atmosferze. Żadna z drużyn nie potrafiła sforsować szyków obronnych rywala. Zabrzanom sygnał do ataku dał w 61. minucie spotkania Sikorski, po strzale z dystansu którego piłka przeleciała tuż nad poprzeczką bramki Cracovii.

Goście odpowiedzieli niecelnym strzałem z rzutu wolnego Milosa Kosanovicia, po którym piłka przeszła metr obok słupka bramki Stachowiaka. Od tego czasu gra z minuty na minutę się rozkręcała, a kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami przejął Górnik, który chwilę później stworzył sobie dwie wyborne sytuacje strzeleckie. Najpierw po zagraniu Michała Bembena z prawego skrzydła świetnie głową uderzał Sikorski, ale kapitalnym refleksem popisał się Kaczmarek, a sześć minut później po dośrodkowaniu z kornera do "Sikora" piłkę głową zgrywał Adam Banaś, ale i tym razem golkiper krakowian pokazał, że jest dzisiaj jednym z najlepszych specjalistów w swoim fachu w polskiej ekstraklasie.

Na tym jednak nie koniec popisów byłego gracza rezerw Bayernu Monachium. Na cztery minuty przed upływem regulaminowego czasu gry Sikorski urwał się obrońcom i staną oko w oko z Kaczmarkiem. Mając w pamięci dwie świetne parady golkipera krakowian z ostatnich minut nie próbował jednak uderzać na bramkę, lecz zagrał do wbiegającego w pole karne Roberta Jeża, po strzale którego piłka rykoszetem odbiła się od wracającego obrońcy i opuściła plac gry.

Cracovia akcję meczu stworzyła sobie w doliczonym czasie gry, kiedy Visniakovs ściął z piłką z prawego skrzydła w pole karne Górnika i oddał strzał z ostrego kąta, ale po próbie napastnika krakowian piłka po raz kolejny nie trafiła w światło bramki. Zresztą w przeciągu całego spotkania Stachowiak interweniować musiał tylko raz, wyłapując dośrodkowanie Klicha z rzutu wolnego. Poza tym Pasy ani razu nie stworzyły realnego zagrożenia pod jego bramką.

A Górnik? Zabrzanie mogą pluć sobie w brodę. Strzelili co prawda jedną bramkę, choć gdyby piłka w siatce krakowian zatrzepotała jeszcze trzy razy podopieczny Jurija Szatałowa nie mogliby mieć powodów do narzekań. Szczęście było w tym meczu niewątpliwie po stronie Pasów, a jego imię brzmiało Wojciech. Nazwisko? Kaczmarek.

Górnik Zabrze - Cracovia 1:0 (1:0)

1:0 - Sikorski 18'

Składy:

Górnik: Stachowiak - Bemben, Banaś, Jop, Magiera, Bonin, Marciniak, Gierczak (58' Jeż), Wodecki (84' Pazdan), Zahorski (77' Gabriel Nowak), Sikorski.

Cracovia: Kaczmarek - Struna, Kosanović, Trivunović (88' Suworow), Suart, Dudzic (75' Masaryk), Szeliga (48' Boliević), Bartczak, Klich, Ntibazonkiza, Visniakovs.

Żółta kartka: Magiera (Górnik).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 9100.

Oceny drużyn:

Górnik Zabrze: 4,0 - Górnik podniósł się po przegranych derbach z Ruchem Chorzów i w starciu z outsiderem zaprezentował się z dobrej strony. Zabrzanie unikali gry długimi piłkami i akcje tworzyli po ataku pozycyjnym. Strzelili bramkę i stworzyli kilka klarownych sytuacji strzeleckich, ale na drodze do szczęścia stawał świetnie spisujący się Wojciech Kaczmarek.

Cracovia: 2,5 - Pasy w Zabrzu zagrały przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo. O ile w pierwszej połowie spotkanie stało na wyrównanym poziomie, o tyle po zmianie stron inicjatywę przejął Górnik i to zabrzanie byli bliżsi kolejnych trafień niż Pasy doprowadzenia do wyrównania. Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że drużyna Jurija Szatałowa zaprezentowała w tym meczu stuprocentową skuteczność. Nie trafiając ani razu w światło bramki zagrali na zero z przodu...

Źródło artykułu: