Nie miał łatwego ostatniego tygodnia Andrzej Pyrdoł - szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego. Jego zespół zmagał się z plagą kontuzji, a na mecz z Bogdanką Łęczna nie pojechało aż 5 podstawowych graczy. Samo spotkanie także mogło doprowadzić u trenera do zawału serca, gdyż łodzianie przegrywali do 92. minuty 0:1, by ostatecznie wygrać 2:1 po dwóch bramkach Rafała Kujawy.
Po tak ciężkim tygodniu, piłkarze otrzymali aż 2 dni wolnego i dopiero we wtorek wrócili do treningów. Co zapewne cieszy Pyrdoła, w zajęciach biorą już udział niemal wszyscy zawodnicy.
- W poprzednim tygodniu mieliśmy w zespole szpital, a teraz nie trenuje już tylko Brain Obem - nie krył zadowolenia lekarz drużyny Marek Drobniewski.
Poza Nigeryjczykiem, który leczy różne urazy właściwie bez przerwy od początku sezonu, pod znakiem zapytania stoi występ przeciw Podbeskidziu w niedzielę jedynie Marcina Smolińskiego. - Jego szanse oceniam na 60% - stwierdził Drobniewski.
Zdolni do gry będą już natomiast Marcin Mięciel, Jakub Kosecki i Bartosz Romańczuk, a co także ważne, żaden z łodzian nie musi pauzować za kartki. Potyczka na szczycie I ligi, której stawką będzie fotel lidera i idealna wręcz sytuacja w kontekście walki o ekstraklasę, zapowiada się więc nader interesująco.