To trzecie zwycięstwo z rzędu Cracovii na własnym terenie i piąty w ogóle kolejne spotkanie bez porażki przy Kałuży 1. - Po raz kolejny okazaliśmy się mocni u siebie: na cztery mecze wygraliśmy trzy i jeden zremisowaliśmy. Myślę, że teraz drużyny, które do nas przyjadą będą się nas obawiać - mówi Klich.
Na dziewięć kolejek przed końcem sezonu Cracovia wciąż zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a do bezpiecznej strefy ma stratę czterech punktów. Od przedostatniej Arki Gdyni dzieli ją zaledwie jedno "oczko", a w następnej kolejce zagra właśnie z Arką w Gdyni. - Zdajemy sobie sprawę z tego ile mamy punktów, jak również ile punktów mają Arka i Polonia Bytom. Szkoda, że Polonia wygrała z Ruchem, ale my patrzymy na siebie i na swoją grę. Po meczu podśmiechiwaliśmy, że "coś" tam w meczu Polonii z Ruchem Chorzów mogło być, ale wątpię czy faktycznie. Teraz każdy każdemu patrzy na ręce i chyba nikt by takich głupot nie robił - komentuje "Klichy". - Mamy przed sobą mecze z Arką w Gdyni i z Polonią w Bytomiu, więc wszystko jest jeszcze przed nami, wszystko zależy od nas. Wprawdzie byłoby lepiej, gdybyśmy grali z tymi drużynami przy Kałuży, ale mam nadzieję, że w meczach poza Krakowem też zaczniemy się prezentować lepiej. W tej rundzie zagraliśmy dopiero dwa mecze wyjazdowe, więc myślę, że zaczniemy zdobywać w nich punkty. W końcu musimy wygrać na wyjeździe i mam nadzieję, że ten mecz będzie na Arce. Będziemy starali się za tydzień grać tak, jak u siebie, czyli odważnie i bez strachu przed przeciwnikiem, bo to są tacy sami ludzie jak my. Trzeba po prostu wyjść na boisko w Gdyni, zapieprzać i wygrać.
Klich bez ogródek przyznał, że przy bramce na 2:0 nie próbował zaskoczyć Małkowskiego strzałem niemal z połowy boiska, ale... tak wyszło: - Z tego miejsca raczej się nie strzela (śmiech). Chciałem mocno wstrzelić piłkę w światło bramki i wpadła idealnie po długim rogu. Nareszcie nikt piłki po drodze nie dotknął, ani nie odbiła się od ziemi. Marek Wasiluk zawsze się ze mnie śmiał po tych bramkach, ale teraz mam nadzieję, że nie będzie mu do śmiechu. Do tej pory chyba jeszcze nie strzeliłem ładniejszej bramki, ale mam nadzieję, że to nie ostatnia i że będą kolejne, może jeszcze ładniejsze.
21-latek jest stałym egzekutorem rzutów rożnych i wolnych w Cracovii. Po poprzednich spotkaniach mocno krytykowano go właśnie za ten element gry. Tym razem jednak do swojego gola z rzutu wolnego dołożył jeszcze asystę z kornera. - Mam taką nadzieję, że zamknę tym usta krytykom. Chciałem też zauważyć, że te zarzuty pod moim adresem słyszałem już nie raz, ale praktycznie tylko po przegranych meczach. Ja wykonuję stałe fragmenty tak samo w każdym meczu i po wygranych jakoś nikt nie ma pretensji, więc wydaje mi się, że faktycznie paru osobom zamknąłem usta i już nie będzie takich głupich tekstów w moją stronę - odpowiada 21-letni pomocnik Pasów.
Olbrzymim atutem Klicha jest nieprawdopodobny luz w grze. Choćby w meczu z Lechią młody pomocnik zniechęcił do gry starych ligowych wyjadaczy Łukasza Surmę i Tomasza Dawidowskiego. Ten drugi w pierwszej połowie został niemiłosiernie ośmieszony przez Klicha "siatką" i przez resztę spotkania "polował" na gracza Pasów. - Zdaję sobie sprawę z tego, że jeżeli zakładam "siatkę" tak doświadczonemu zawodnikowi, to prędzej czy później ktoś mnie trafi. Teraz mu się nie udało, ale ja raczej nie boję się takich pojedynków i tak samo jak na treningu czasem sobie pozwalam na tego typu rzeczy. Moim zdaniem piłka przede wszystkim powinna cieszyć i mnie takie zagranie też na pewno cieszyło. Fajnie, że mi się udało. Oczywiście gra w piłkę nie polega na tym, żeby zakładać komuś "siatki". Na takie rzeczy można sobie pozwolić, kiedy się dobrze wejdzie w mecz, gdy się wygrywa - kończy Klich.