Według informacji docierających do mediów ze sztabu Żewłakow w spotkaniu z Grecją miał najpierw zagrać 10 minut, potem pół godziny. Ostatecznie piłkarz na boisku spędził godzinę. - To najlepszy dowód, jak zdecydowany jest selekcjoner - kwituje reprezentant.
- Pierwsze ustalenie było takie, że wyprowadzam zespół na boisko, grają hymny, wymieniamy proporczyki, sędzia zaczyna mecz, a ja przy pierwszej okazji schodzę z boiska. Trener chciał, by tej zmiany w ogóle nie wpisywać w protokół UEFA. W oficjalnym meczu międzypaństwowym to oczywiście było niemożliwe - zdradził Żewłakow.
- O wszystkim wiem od osób, które bezpośrednio przygotowywały to pożegnanie, żeby - jak chciał selekcjoner - "nie wyglądało po wiejsku". Kiedy delegat nie zgodził się na pominięcie zmiany w protokole, nastąpiła zmiana planów i miałem grać prze kwadrans - dodał.
Żewłakow mógłby zagrać w tym meczu dłużej, ale… sam poprosił o zmianę. - Uznałem, że godzina wystarczy i warto, żeby Tomek (Jodłowiec) zagrał - wyjaśnił.
Źródło: Gazeta Wyborcza