Zieliński cudotwórcą? Czarne Koszule (wreszcie) z charakterem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Polonia Warszawa wraca powoli do równowagi. Drużyna - rozbita za kadencji Pawła Janasa i Theo Bosa - znów zaczyna imponować charakterem, wolą walki i wiarą we własne możliwości. Jeśli pozytywna tendencja zostanie utrzymana, Czarne Koszule mogą jeszcze w tym sezonie sporo namieszać.

W tym artykule dowiesz się o:

Na starcie rundy wiosennej Polonia była drużyną bez wyrazu. Piłkarze z Konwiktorskiej grali apatycznie, nie mieli pomysłu na rozwiązywanie akcji ofensywnych, w czterech meczach otwierających rundę zdobyli jeden punkt, nie strzelając żadnej bramki. Theo Bos z posadą pożegnał się po porażce z Zagłębiem Lubin, Piotr Stokowiec poprowadził zespół tylko w jednym ligowym starciu. Już wówczas były asystent Holendra starał się szukać w grze Czarnych Koszul aspektów pozytywnych, raczej bujał jednak w obłokach, a nowy porządek w zespole zaprowadził dopiero Jacek Zieliński.

Już w jego premierowym meczu po powrocie do stolicy Poloniści przełamali tragiczną passę 500 minut bez ligowej bramki i wygrali pierwszy mecz po blisko pięciu miesiącach przerwy. Zwycięstwo było tyle wartościowe, że Czarne Koszule podniosły się w Kielcach z kolan, na które powaliła je błyskawiczna bramka Pavola Stano. Riposta warszawiaków była znakomita - najpierw strzelecką niemoc przełamał Artur Sobiech, następnie do siatki trafił wracający z Młodej Ekstraklasy Euzebiusz Smolarek, a wynik meczu ustalił Adrian Mierzejewski, który jeszcze kilka dni wcześniej w meczu reprezentacji zawiódł kompletnie.

Tak Poloniści fetowali zwycięstwo w Kielcach. Po meczu w szatni słychać było śpiew

Wówczas Poloniści optymistyczne nastroje tonowali, tonują więc i teraz. - Na razie spokojnie do tego podchodzimy i cieszymy się, że wygraliśmy drugie spotkanie z rzędu - przyznaje w rozmowie z dziennikarzami Mierzejewski. Przełom jednak nastąpił, i to nie tyle w grze, co w sferze mentalnej. - W szatni słychać było śpiew - cieszył się po pokonaniu Korony Zieliński. Jedność zespołu potwierdziło starcie z Lechem, Poloniści faktycznie tworzyli drużynę. Jeden walczył za drugiego, po ostrych starciach z poznaniakami obok sędziego natychmiast pojawiało się kilka czarnych koszulek.

Solidarność w zespole owocuje wynikami i lepszą grą. Duże znaczenia miała też lekka modyfikacja metod treningowych, Zieliński wprowadził pewne elementy zabawowe i na przykład przed meczem z Lechem jego podopieczni rozegrali mecz rugby. - Trener trochę nam odpuścił i może dlatego złapaliśmy nieco świeżości, dzięki czemu lepiej wszystko wygląda - zastanawia się Mierzejewski. - Prawdę mówiąc, teraz mógłbym dorobić ideologię do tego, co się wydarzyło, ale to nie jest tak, że ja nagle zdołałem wszystko zmienić w ciągu dwóch tygodni. Nie przesadzajmy - wtóruje mu Zieliński.

Pod wodzą Zielińskiego piłkarze z Konwiktorskiej walczą do upadłego

W meczu z Lechem drużynę skonsolidowała czerwona kartka, jaką po faulu na Manuelu Arboledzie ujrzał Smolarek. - Często tak bywa, że zespół, który gra w dziesiątkę, strzela bramkę. Chwała nam za to, bo drugi mecz z rzędu wychodzimy z trudnej sytuacji - podkreśla Mierzejewski. Takie sytuacje budują zespół. - Na Koronie przegrywaliśmy, teraz z mistrzem Polski graliśmy w dziesięciu. Oby tak było w przyszłości - dodaje. Swoje dorzuca też Sobiech. - Pokazaliśmy przede wszystkim charakter i ducha walki, który już wcześniej drzemał w tej drużynie. Myślę, że w kolejnych spotkaniach również da o sobie znać - mówi.

Co jednak jest w Zielińskim, że potrafił zespół tak diametralnie odmienić? - Ma przede wszystkim bardzo dobre podejście do zawodników - podkreśla Sobiech. Sam zainteresowany własne zasługi jednak umniejsza. Na pytanie dziennikarzy o swój niezwykły wpływ na zespół odparowuje, że takie pytania wprawiają go w zakłopotanie, by po chwili zaśmiać się serdecznie. - Nie wiem, co jest we mnie. Z tym zespołem jest mi łatwiej, gdyż znałem się już wcześniej z wieloma z chłopaków. Szczerze powiedziawszy, idąc do Polonii wiedziałem mniej więcej co trzeba poprzekładać, żeby to zadziałało. To nie jest żadna magia, lecz znajomość realiów polskiej piłki nożnej.

Zieliński może być spokojny, na razie wszystko układa się po jego myśli

Do ideału, jego zdaniem, wciąż jest jeszcze daleko. - Cieszymy się z trzech punktów i z niektórych fragmentów gry. Jednak przed Polonią jeszcze mnóstwo pracy, także tej w sferze mentalnej. Wszystko po to, żeby nie zdarzały się takie sytuacje, jak właśnie ta z Ebim, gdyż w następnym meczu ucieczka spod topora może nam się nie udać - podkreśla. W wielkie możliwości zespołu jednak nie wątpi. - Ten zespół ma naprawdę olbrzymi potencjał i jestem zaskoczony jego niską pozycją w tabeli. Trzeba go po prostu jakoś przebudzić i nam się to powoli udaje - uśmiecha się.

Polonia pod wodzą Zielińskiego w dwóch meczach zdobyła więcej punktów, aniżeli w dziewięciu poprzednich ligowych spotkaniach. Od kreski oznaczającej strefę spadkową odbiła się jak od trampoliny, nad Arką ma siedem punktów przewagi. Czarnym Koszulom znacznie bliżej do miejsca gwarantującego udział w europejskich pucharach, rywali z czołówki - Śląska, Jagiellonię, GKS - warszawiacy podejmą na własnym stadionie. Tabela tak spłaszczona tabela od czasu wprowadzenia punktacji 3-1-0 nie była jeszcze nigdy. Jeszcze dwa-trzy zwycięstwa i Czarne Koszule mogą wskoczyć nawet na ligowe podium.

Źródło artykułu: