Pojedynek Zagłębia z Jagiellonią nie stał na najwyższym poziomie, ale emocji było co niemiara. Najpierw gospodarze byli wściekli na Daniela Stefańskiego, arbitra meczu, za rzut karny, który ich zdaniem nie należał się Jadze. Później wyrzucił z boiska dwóch zawodników Miedziowych - Damian Dąbrowskiego oraz Przemysława Kocota. - Nie wiem czy karny był. Dla Damiana Dąbrowskiego zdecydowanie nie powinna być czerwona kartka. Podobna sytuacja była w meczu Lecha z Legią. Kotorowski dostał tylko żółtą kartkę. U nas jeszcze byli obrońcy z boku, więc co najwyżej żółta powinna być. Przemek natomiast zatrzymał akcję. Sam nie wiem czy na kartkę... - mówił portalowi SportoweFakty.pl Adrian Błąd, który w dniu spotkania obchodził swoje 21. urodziny.
Zdziwiony, a wręcz zszokowany słowami zawodnika Zagłębia był Tomasz Frankowski. - Trochę rozgrzała mu się głowa. Jest młody i utalentowany. Trzeba przyznać, że Tomek Kupisz był trzymany za koszulkę i zasłużenie Dąbrowski dostał czerwoną kartkę. To samo tyczyło się Kocota. Z mojej perspektywy Seratlic był faulowany, więc i karny był jak najbardziej słusznie podyktowany. Sędzia gwizdał poprawnie. Mało tego uważam, że w pierwszej fazie sprzyjał gospodarzom, ponieważ dawał Zagłębiu z różnych części boiska rzuty wolne. Później jakby trochę wyrównało się to. Suma summarum wywieźliśmy komplet punktów - przyznał w rozmowie z nami były reprezentant Polski.
Co na to Błąd? - Nie zadowala nas ten wynik. Sędzia nam utrudnił zadanie. To już historia. Koncentrujemy się teraz na meczu w Krakowie. Chcieliśmy dzisiaj wygrać dla kibiców, którzy nie opuścili nas do samego końca, chociaż wynik był niekorzystny. Dopingowali nas, ale my w dziewiątkę niewiele mogliśmy już zrobić. W pierwszej połowie, do straty bramki, to my kontrolowaliśmy mecz. Mieliśmy dużo akcji. Później karny nas dobił. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że chcemy wyjść na maksa. Dostaliśmy jedną czerwoną, a później drugą i już nic nie mogliśmy zrobić.
Zagłębie do tego spotkania podeszło mocno przetrzebione przez kontuzje i zawieszenia. Zabrakło pięciu podstawowych graczy: Michała Stasiaka, Szymona Pawłowskiego, Bartosza Rymaniaka, Dawida Plizgi oraz Costy Nhaimonesu. - Wiedzieliśmy, że Zagłębie jest osłabione i bez swoich kluczowych zawodników nie będzie aż tak groźne. Prawda była taka, że musieliśmy otworzyć wynik, a potem utrzymać niezłą, wzrastającą formę i udokumentować to zwycięstwem. Zagłębie miało swoje szanse, które przy większej skuteczności mogło wykorzystać - zakończył Tomasz Frankowski.
Współpraca: Apolonia Markowicz.