Brunatni nie mają pretensji do Łukasza Sapeli

Nikt nie ma wątpliwości, że Łukasz Sapela był antybohaterem GKS-u Bełchatów w spotkaniu z Wisłą Kraków. To bowiem po dużych błędach bramkarza Brunatnych Biała Gwiazda zdobyła dwie bramki. Nikt z bełchatowian nie ma jednak zamiaru mieć do niego pretensji za porażkę przy Reymonta 22.

Sapela najpierw przepuścił między nogami piłkę uderzoną sprzed pola karnego przez Maora Melikson, dzięki czemu Wisła objęła prowadzenie w meczu. Później przy stanie 2:1 dla gospodarzy w prostej sytuacji "wypluł" piłkę przed siebie, a do jego bramki wpakował ją Cezary Wilk. Sam golkiper nie chciał rozmawiać po końcowych gwizdku. - Proszę napisać, że nie chcę komentować - rzucił po wyjściu z szatni i ze zwieszoną głową szedł do klubowego autokaru.

W obronę swojego bramkarza wzięli natomiast gracze GKS-u. - Łukasz powiedział w szatni miłe słowa. Przeprosił nas, ale koledzy od razu powiedzieli swoje, żeby się nie przejmował. Nie ma co mówić - wszyscy wygrywamy i wszyscy przegrywamy - komentował Tomasz Wróbel, który mecz z Wisłą zakończył z czerwoną kartką na koncie: - Nie ma co mówić o tym, kto co zrobił, bo ja sam osłabiłem drużynę. Nie mamy pretensji do siebie. Łukasz wybronił nam już tyle meczów, że może się przytrafić trochę słabszy występ.

W dokładnie tym samym tonie wypowiedział się kapitan GKS-u, Mate Lacić: - Sapela nas tyle razy ratował, że głupio byłoby teraz mieć do niego pretensje. Wszyscy przegrywamy i wszyscy wygrywamy. Teraz padło na niego i popełnił dwa błędy, ale nie możemy mieć do niego pretensji. Przeprosił, ale nie musiał tego robić. Byłoby nie fair, gdybyśmy mieli mieć do niego pretensje.

Komentarze (0)