Sapela najpierw przepuścił między nogami piłkę uderzoną sprzed pola karnego przez Maora Melikson, dzięki czemu Wisła objęła prowadzenie w meczu. Później przy stanie 2:1 dla gospodarzy w prostej sytuacji "wypluł" piłkę przed siebie, a do jego bramki wpakował ją Cezary Wilk. Sam golkiper nie chciał rozmawiać po końcowych gwizdku. - Proszę napisać, że nie chcę komentować - rzucił po wyjściu z szatni i ze zwieszoną głową szedł do klubowego autokaru.
W obronę swojego bramkarza wzięli natomiast gracze GKS-u. - Łukasz powiedział w szatni miłe słowa. Przeprosił nas, ale koledzy od razu powiedzieli swoje, żeby się nie przejmował. Nie ma co mówić - wszyscy wygrywamy i wszyscy przegrywamy - komentował Tomasz Wróbel, który mecz z Wisłą zakończył z czerwoną kartką na koncie: - Nie ma co mówić o tym, kto co zrobił, bo ja sam osłabiłem drużynę. Nie mamy pretensji do siebie. Łukasz wybronił nam już tyle meczów, że może się przytrafić trochę słabszy występ.
W dokładnie tym samym tonie wypowiedział się kapitan GKS-u, Mate Lacić: - Sapela nas tyle razy ratował, że głupio byłoby teraz mieć do niego pretensje. Wszyscy przegrywamy i wszyscy wygrywamy. Teraz padło na niego i popełnił dwa błędy, ale nie możemy mieć do niego pretensji. Przeprosił, ale nie musiał tego robić. Byłoby nie fair, gdybyśmy mieli mieć do niego pretensje.