Robert Maaskant (trener Wisły Kraków): Powiem krótko - ten mecz dowodzi temu, że lepsza drużyna nie zawsze wygrywa. Popełniliśmy oczywisty błąd w defensywie, po dwóch minutach straciliśmy gola. Od tej pory jedyne co próbowaliśmy zrobić to strzelić gola, ale niestety nam się to nie udało. W drugiej części gry Śląsk strzelił bramkę z kontrataku, ja miałem pewne wątpliwości, czy zawodnicy nie byli na pozycji spalonej, ale teraz to nie ma znaczenia. W zasadzie to wszystko o meczu. Mamy świadomość, że zostanie mistrzem Polski nie będzie proste. Mamy świadomość tego, że szczególnie media chciałyby wprowadzić w panikę, że reszta zespołów zbliża się do nas. Jesteśmy dalej liderem, mamy trzy punkty przewagi nad drugim zespołem. Przed nami wiele meczów. Zdajemy sobie sprawę, że jeszcze wiele przed nami. Za nami przegrany mecz, ale mamy jeszcze pięć tygodni przed sobą. Rywalizacja staje się bardziej zacięta aż do końca. Jesteśmy dobrej myśli i mamy motywację do dalszej dobrej gry.
Orest Lenczyk (trener Śląska Wrocław): Postawiliśmy absolutnie na grę defensywną. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy w takim miejscu, że nie możemy pomagać Wiśle pięknie grać i w dodatku jeszcze pomóc zdobyć punkty. Pomyślałem sobie później, że w meczu Barcelony i Realu wielkiego Mourinho stać na wstawienie autobusu do bramki to my wstawimy przegubowiec. Dla tych, którzy nie wiedzą - przegubowiec to dwie części autobusu połączone gumą. Mam ogromny szacunek do zawodników, że podjęli walkę. Samo kopanie na pewno nie wystarczyło. Pamiętam, jak objąłem Śląsk Wrocław w pierwszym meczu w Krakowie i wypominano mi, że Wisła w tym meczu dośrodkowywała wiele razy. W piłce nożnej nie chodzi oto, aby kopać piłkę w kierunku bramki, bo podobno tym razem dośrodkowań było 120. Jestem przekonany, że determinacja i mądrość piłkarzy doprowadziła tego, że podawaliśmy tę piłkę, a chcieli absolutnie strzelić jeszcze jedną bramkę. Byłem przerażony, że bramkę tak szybko strzeliliśmy. Było to zapowiedzią, że podrażniliśmy zwierzaka, który szybko ruszy i nas podepcze. Nie daliśmy się podeptać. Szkoda, że mamy ofiary. Wszystko wskazuje na to, że kontuzja Łukasza Gikiewicza jest groźną kontuzją. Mimo wszystko pamiętam, jakie szkoły skończyłem. Wprawdzie nie byłem piłkarzem ekstraklasy, ale uważam, że tym bardziej gra się takimi piłkarzami jakich się ma. Muszę przyznać, że ci którzy wystąpili reprezentując pozycje napastników spisywali się wyjątkowo dobrze, chociaż czasem chaotycznie. Mecz mógł się skończyć wyższym wynikiem. Byłbym niespełna rozumu czy litości dla Wisły, bo oni mieli rzeczywiście ogromną przewagę w grze. Może gorzej strzelali. Mogę powiedzieć, że Marian Kelemen był ścianą, która była nie do przebycia. Wesołych Świąt.