Ile jeszcze będziemy musieli żyć z myślą, że przeciwnikiem naszej ukochanej drużyny, jest klub, który awansował za pieniądze? Polska mentalność, wypracowana jeszcze w czasach PRL-u, odbija się nam czkawką w XXI wieku. W sportowej rywalizacji, która powinna być pod tym względem czysta jak łza, swoje siedlisko znalazło kombinowanie i łapówkarstwo.
Na szczęście od kilku lat postanowiono z tym nędznym procederem skończyć. Walka toczy się już piąty rok i choć na początku było ciężko, jesteśmy już bliżej niż dalej wyplenienia skutków korupcji w polskiej piłce. Skutków - bo jak się okazało przykładne ukaranie skorumpowanych zespołów wystraszyło inne, planujące być może włączyć się do tej przestępczej siatki.
Sielsko było do 31 lipca 2003 roku. Wtedy to właśnie Wydział Dyscypliny po raz pierwszy użył swojej mocy. Ukarana została Szczakowianka Jaworzno, która próbowała "kupić" spotkanie barażowe o udział w ekstraklasie. Dowody były niezbite, m. in. zeznania prezesa Świtu Wojciecha Szymańskiego, który wskazywał sprawców przekupstwa, oraz nagrania rozmów zawodników Świtu po drugim meczu barażowym, w których mówiono o "ułożeniu" spotkania. Wynik barażowego rewanżu zweryfikowano jako walkower dla Świtu i w efekcie Szczakowianka spadła do drugiej ligi. Dodatkowo na klub nałożono aż 10 minusowych punktów. Warto dodać, że gdyby nie kara punktowa jaworznianie wróciliby do ekstraklasy, tymczasem po ogromnym kryzysie grają w... A klasie. Dotkliwie ukarani zostali także piłkarze Świtu, którzy "podłożyli" się Szczakowiance, jednak wcześniejsze kary dożywotniego zawieszenia ostatecznie złagodzono.
Do kolejnej kary nałożonej przez Wydział Dyscypliny przyszło nam czekać aż dwa lata. 21 lipca 2005 roku Piast Gliwice za "kupienie" ligowego meczu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki został ukarany grzywną 100 tys. złotych oraz dziesięcioma ujemnymi punktami. - Po analizie wszystkich zeznań ułożyła się logiczna całość, która wyraźnie wskazywała, że doszło do zjawiska korupcyjnego, mającego na celu zdobycie przez Piast punktów w tym spotkaniu w zamian za wręczenie korzyści materialnych sędziom tego spotkania - oznajmił ówczesny wiceprzewodniczący WD PZPN Jacek Krzyszczuk.
Kluczowym momentem w oczyszczaniu polskiej piłki z korupcji było zatrzymanie w maju 2005 roku sędziego Antoniego Fijarczyka. Ujęty został przez dolnośląską policję w momencie ukrywania 100 tys. zł łapówki w kole zapasowym swojego auta. Aresztowanie Fijarczyka rozpoczęło nową erę w walce z korupcją. Zeznania coraz to nowych osób obciążały kolejne kluby. Prokuratura ustaliła, że dużą grupą, która kupowała i sprzedawała mecze w polskiej lidze kierował Ryszard F. o pseudonimie "Fryzjer". Były działacz Amiki Wronki otrzymał 50 zarzutów, z których głównym jest założenie i kierowanie jedną z zorganizowanych grup przestępczych działających w środowisku polskiego futbolu od roku 2000.
I potoczyła się lawina zeznań - jak mawiają po nitce do kłębka. Pierwsza partia ukaranych przez Wydział Dyscypliny klubów w czerwcu 2007 roku obejmowała zespoły: Arki Gdynia (degradacja o jedną klasę rozgrywkową, grzywna 200 tys. zł, 5 ujemnych punktów), Górnika Łęczna (degradacja o dwie klasy rozgrywkowe, grzywna 270 tys. zł, 10 ujemnych punktów), Górnika Polkowice (degradacja o jedną klasę rozgrywkową, grzywna 50 tys. zł, 10 ujemnych punktów), KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (degradacja o jedną klasę rozgrywkową, grzywna 50 tys. zł, 6 ujemnych punktów) oraz Podbeskidzia Bielsko-Biała (grzywna 50 tys. zł, 6 ujemnych punktów).
Tylko bielszczanie poszli na współpracę i stąd drużyna Podbeskidzia uniknęła degradacji. Górale wyłamali się także i dobrowolnie poddali się karze. Jak się okazało była to świetna decyzja, bowiem zamiast zyskać, na odwołaniu można było dużo więcej stracić. Przekonała się o tym ekipa Górnika z Polkowic, która po złożeniu odwołania do Związkowego Trybunału Piłkarskiego, otrzymała jeszcze większy wymiar kary, aniżeli ten nałożony przez Wydział Dyscypliny - polkowiczan zdegradowano ostatecznie o dwie klasy rozgrywkowe.
Jeszcze tego samego roku nałożono karę degradacji na Zagłębie Sosnowiec. Proceder korupcyjny w Sosnowcu miał trwać od 2003 do 2006 roku. Zagłębie złożyło wniosek o dobrowolne poddanie się karze degradacji, jednak bez uwzględnienia grzywny finansowej oraz ujemnych punktów. Ostatecznie Wydział Dyscypliny "dorzucił" do degradacji 50 tys. zł i 4 ujemne punkty. Kara degradacji zacznie obowiązywać od nadchodzącego wielkimi krokami sezonu, a punkty ujemne ostatecznie anulowano.
Po Zagłębiu przyszedł czas na Widzew Łódź. Łodzianie także chcieli się dobrowolnie poddać karze, jednak nie dopuszczali myśli o degradacji. - Nie mogliśmy poddać się karze w postaci degradacji, bo w ten sposób odcięlibyśmy sobie drogę odwołania - powiedział wiceprezes Widzewa Grzegorz Bakalarczyk. Wydział Dyscypliny nie podzielił jednak zdania Widzewa i oprócz grzywny 35 tys. zł oraz 6 ujemnych punktów, łódzki klub został zdegradowany.
Najbardziej głośnym śledztwem było dochodzenie winy Mistrza Polski z sezonu 2006/07, Zagłębia Lubin. Niezbite dowody wskazywały na to, że lubinianie w 2004 roku awansowali do ekstraklasy wskutek korupcji. Pomimo odwołania od kary degradacji przez działaczy z Lubina, Związkowy Trybunał Piłkarski podtrzymał decyzję Wydziału Dyscypliny i przyszły sezon Zagłębie rozpocznie w nowej I lidze.
Ostatnim dotychczas ukaranym degradacją klubem została Korona Kielce. I tutaj pojawia się podobny scenariusz co w Lubinie, tylko że Koronie udowodniono "kupno" awansu do drugiej ligi w sezonie 2003/04. Działacze Korony byli na tyle "sprytni", że oprócz "ustawiania" swoich spotkań, przekupywali także sędziów bezpośrednich rywali Korony. Oprócz kary relegowania do nowej I ligi, na zespół z Kielc nałożono także grzywnę w wysokości 70 tys. zł oraz 7 punktów karnych. Na chwilę obecną Korona jeszcze zapowiedziała odwołanie do Związkowego Trybunału Piłkarskiego, jednak szanse na pozytywną zmianę werdyktu Wydziału Dyscypliny są znikome.
W lipcu powinno się zakończyć dochodzenie winy kolejnego zespołu ekstraklasy, Jagiellonii Białystok. W kolejce na ukaranie czeka także jeszcze 6-7 zespołów. Choć powoli zmierzamy do końca rozliczania błędów z przeszłości, piętno korupcji w polskiej piłce będzie niestety widoczne jeszcze przez wiele, wiele lat.