Mecz niewykorzystanych szans - relacja ze spotkania GKS Katowice - Ruch Radzionków

Świadkami dobrego piłkarskiego widowiska byli wszyscy ci, którzy wielkosobotni wieczór zdecydowali się spędzić na stadionie przy Bukowej. W starciu Gieksy z Ruchem Radzionków nie brakowało emocji i efektownych akcji. Padły dwie bramki, a mecz zakończył się podziałem punktów, choć oba zespoły miały okazje, by szalę zwycięstwa przechylić na swoją stronę.

Mecz GKS Katowice z Ruchem Radzionków był pojedynkiem drużyn, którym w tym sezonie nie grozi awans do ekstraklasy, ale zarazem nie powinny mieć one też problemów z utrzymaniem w gronie pierwszoligowców. Katowiczanie przed tym starciem plasowali się na ósmej pozycji w tabeli, zaś radzionkowianie zajmowali miejsce siódme. Po końcowym gwizdku niewiele się pod tym względem zmieniło.

Od pierwszego gwizdka sędziego inicjatywę starała się przejąć Gieksa, ale to Ruch pierwszy strzelił bramkę. W 8. minucie spotkania Tomasz Foszmańczyk przejął piłkę w środku pola i przeniósł akcję pod pole karne gospodarzy. Tam wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Adriana Świątka, który strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Jackowi Gorczycy na skuteczną interwencję. Szok? Niewiele brakowało, by kilkadziesiąt sekund później o losach meczu przesądził Miłosz Przybecki, który po zagraniu Foszmańczyka minął golkipera Gieksy i po strzale z niemalże zerowego kąta nie trafił do pustej bramki katowiczan.

Pierwszą składną akcję podopieczni Wojciecha Stawowego przeprowadzili dopiero w 26. minucie gry. Wówczas po szybko rozegranym rzucie wolnym w sytuacji sam na sam z Łukaszem Skorupskim znalazł się Paweł Olkowski, ale w pojedynku młodych wilczków lepszy okazał się być golkiper Cidrów, który sparował piłkę na korner. Była to pierwsza i jak się później okazało jedyna dogodna okazja strzelecka katowiczan w pierwszej odsłonie spotkania.

W końcówce pierwszej części gry dwukrotnie zakotłowało się za to w polu karnym Gieksy. W 43. minucie spotkania na strzał sprzed linii pola karnego zdecydował się Dawid Jarka, niepewnie interweniujący Gorczyca odbił piłkę przed siebie, ale w pełni zrehabilitował się za wcześniejszy błąd wybijając poza linię końcową dobitkę Piotra Rockiego. Z kolei ostatnich sekundach pierwszej połowy świetne podanie z prawego skrzydła w pole karne posłał Przybecki, a stojący kilka metrów przed pustą bramką Gieksy Świątek zamiast do siatki posłał piłkę obok słupka. - Zdecydowałem się na strzał nogą. Gdybym uderzał głową pewnie schodzilibyśmy do szatni z dwubramkowym prowadzeniem - załamywał ręce filigranowy napastnik Ruchu.

O tym, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić Cidry przekonały się krótko po przerwie. Gieksa na drugą połowę wyszła bowiem odmieniona i to katowiczanie zaczęli dyktować warunki na boisku. Głównym motorem napędowym akcji ofensywnych gospodarzy był Tomasz Hołota, który potrzebował dwóch okazji, aby doprowadzić do remisu. Najpierw w 54. minucie gry musiał uznać wyższość Skorupskiego, który świetnie spisał się w kolejnej sytuacji sam na sam, ale minutę później młodzieżowy reprezentant Polski już się nie pomylił. Z łatwością minął w polu karnym Ruchu Kamila Szymurę i kąśliwym strzałem z kilku metrów nie dał szans bramkarzowi radzionkowian na skuteczną interwencję.

Po doprowadzeniu do wyrównania Gieksa próbowała iść za ciosem i niewiele brakowało, żeby w 66. minucie gry ataki katowiczan przyniosły skutek. Po raz kolejny pasywnie zachowali się defensorzy Cidrów, którzy pozwolili Grzegorzowi Goncerzowi dojść do dogodnej sytuacji i oddać strzał sprzed linii pola karnego, po którym futbolówka zatrzymała się na lewym słupku bramki Skorupskiego. - Brakowało naprawdę niewiele, ale musimy posypać głowy popiołem. W pierwszej połowie to my zagraliśmy słabo i mogliśmy do przerwy przegrywać znacznie wyżej - przyznał po końcowym gwizdku sędziego skrzydłowy drużyny z Bukowej.

Na cztery minuty przed upływem regulaminowego czasu gry trzecią świetną w tym meczu okazję miał Świątek. Napastnik Ruchu wypuszczony w uliczkę minął Gorczycę i z ostrego kąta oddał strzał na bramkę, ale golkiper Gieksy do spółki z Adrianem Napierałą zatrzymali zmierzającą do siatki futbolówkę. Mecz zakończył się podziałem punktów, choć nikogo ten wynik do końca nie zadowalał. - Mogliśmy przegrać ten mecz już po pierwszej połowie, bo Ruch miał więcej dogodnych sytuacji pod naszą bramką. Po przerwie to my mieliśmy swoje okazje, ale także nie umieliśmy ich wykorzystać. Szkoda, bo każda z drużyn mogła w tym meczu szalę zwycięstwa przechylić na swoją stronę. Straciliśmy dwa punkty - przekonywał schodzący do szatni Janusz Dziedzic, najskuteczniejszy strzelec katowickiej drużyny.

GKS Katowice - Ruch Radzionków 1:1 (0:1)

0:1 - Światek 8'

1:1 - Hołota 55'

Składy:

GKS: Gorczyca - Szala, Napierała, J.Kowalczyk, Niechciał, Hołota, Goncerz (80' Zieliński), Plewnia (51' Mazurkiewicz), Dziedzic, Olkowski, Chwalibogowski (51' Sadowski).

Ruch: Skorupski - Trzcionka (70' Balat), Kaciczak, Rzepka, Szymura, Beliancin, Foszmańczyk, Przybecki (70' Michał Mak), Jarka, Rocki (80' Mateusz Mak), Świątek.

Żółte kartki: Szala, Sadowski, Goncerz, J.Kowalczyk (GKS) oraz Szymura, Rocki (Ruch).

Sędzia: Jarosław Chmiel (Mazowiecki ZPN).

Widzów: 3600.

Komentarze (0)