- Mecz z Widzewem niestety nie ułożył się po naszej myśli. Sędzia podyktował rzut karny i po nim straciliśmy gola na 1:0. W szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy coś zmienić i powinniśmy grać więcej po ziemi, gdyż rośli obrońcy przeciwnika wszystko przechwytywali. Pomimo utraty drugiej bramki nie poddaliśmy się. Pokazaliśmy w końcu, że jesteśmy w stanie gonić wynik w przeciwieństwie do ostatniego meczu, gdzie słabo się zaprezentowaliśmy - powiedział obrońca Polonii.
Telichowski zdobył bramkę dla bytomian przy stanie 2:0 dla Widzewa. Jego trafienie dało gościom nadzieję na wywiezienie z Łodzi korzystnego rezultatu. - Szczerze przyznam, że wierzyłem do końca, że zremisujemy w Łodzi. Przyjechaliśmy tutaj tak naprawdę z założeniem zdobycia trzech punktów, ale go nie wykonaliśmy. Jesteśmy bardzo podłamani i nie wiem co teraz będzie. Do końca ligi pozostało jednak jeszcze kilka spotkań. Nie możemy się położyć i oddać punktów rywalom. Przed nami bardzo ważne mecze - stwierdził Telichowski.
Polonia przyjęła dobijający ją cios w doliczonym czasie gry, kiedy to Przemysław Oziębała wykorzystał kontrę i ustalił wynik spotkania na 3:1. Dla obrońcy drużyny z Bytomia nie był to jednak istotny moment w meczu, gdyż... - Czy przegramy 1:2, 1:3, czy 1:4 to nie robi nam różnicy. Walczymy przede wszystkim o utrzymanie, więc każdy punkt jest dla nas na wagę złota. Trzeciego gola straciliśmy w końcówce spotkania, tak więc myślę, że nie miał on już większego znaczenia. Musimy przeanalizować naszą grę i znaleźć odpowiedź na pytanie, skąd wzięły się stałe fragmenty dla przeciwnika - wyjaśnił podopieczny trenera Roberta Góralczyka.
Porażka z Widzewem skomplikowała sytuację bytomian w tabeli. Polonia jest tuż nad strefą spadkową górując nad Arką jedynie stosunkiem bramek. - Święta nie będą wesołe, ale może z drugiej strony okażą się pomocne. Nie mieliśmy w ostatnich meczach najlepszej passy, więc być może wyjdzie nam na dobre spotkanie się z rodzinami - podsumował swoją wypowiedź Telichowski.