- Gdy grałem w Białymstoku, wizytówką drużyny był duet Grosicki - Frankowski. Teraz to się pozmieniało i siła Jagiellonii tkwi w kolektywie. Z pewnością strzałem w dziesiątkę było sprowadzenie Kupisza, który pokazuje, że jest nietuzinkowym zawodnikiem i motorem napędowym. Nie można również zapominać o Frankowskim, który walczy o koronę króla strzelców - mówi Jarecki.
Pomocnik Polonii Bytom nie ukrywa, że jest pod wrażeniem wyników osiąganych przez Jagę. - Czy spodziewałem się, że Jagiellonia będzie walczyć o mistrzostwo Polski? Myślę, że nikt się tego nie spodziewał, iż w końcówce kwietnia zespół z Białegostoku będzie w grze o tytuł. Jeśli nawet w drużynie były jakieś zapowiedzi o mistrzostwie, to wielu traktowało je z przymrużeniem oka - twierdzi Jarecki.
Bytomianie w ostatnich dwóch kolejkach doznali gładkich porażek. Wpierw przegrali przed własną publicznością z Polonią Warszawa (0:2), a następnie na wyjeździe z Widzewem Łódź (1:3). Drużyna trenera Góralczyka ma w tym momencie tyle samo punktów, co znajdująca się w strefie spadkowej Arka Gdynia. - Czujemy niesamowity oddech na plecach goniących nas zespołów. Jedno spotkanie może sprawić, że będziemy pod kreską. Drużyny z nożem na gardle potrafią wykrzesać z siebie większe możliwości, więc nie ma co czekać do spotkań z Arką i Cracovią, tylko wcześniej zacząć zdobywać punkty - uważa 30-letni zawodnik.
- Ostatnio straciliśmy głupio punkty u siebie. To najbardziej boli. Można przegrać z każdym, ale trzeba zrobić to w jakimś stylu, a nie tak jak ostatnio. Mam nadzieję, że w sobotę nie zabraknie z naszej strony walki, determinacji. Wiadomo - można piłkarsko przegrać, ale jeśli zespół chce się utrzymać, musi zostawić całe zdrowie na boisku - kończy Jarecki.